- Gdyby nie szczęśliwy remis z Widzewem, to Jagiellonia byłaby bezpośrednio nad strefą spadkową…
- Rzeczywiście bramka w 90. Min po ładnym dośrodkowaniu Nene i zachowaniu Bartka bidy. Ten mecz poza pierwszymi 15-20 min nie wyglądał najlepiej, tak jak niezbyt dobrze wyglądał nasz mecz w Gliwicach. Dwa punkty jednak „uciułane” to nie jest powód do dumy. Mam nadzieję, że sobotni mecz z Pogonią Szczecin nie będzie już wyglądał inaczej.
- Wyszarpany punkt z Widzewem Łódź to jedno, ale czy nie martwi Pana styl gry Jagiellonii?
- Pierwsze 20 minut wyglądały przyzwoicie w naszym wydaniu, dodajmy, że na ciężkim boisku. Kilka razy piłka ładnie wędrowała z nogi do nogi, mieliśmy uderzenia Marca Guala. Juan Camara też miał sytuację, potem było jeszcze kilka sytuacji, a później gdzieś nam ta gra uciekła. Styl na pewno nie jest powalający, ale punkt – powiem komunałem – trzeba szanować.
Artur Jędrzejczyk o szansach Legii Warszawa na tytuł. Jasna deklaracja reprezentanta Polski
- Jak duży kredyt zaufania ma trener Maciej Stolarczyk? Osiem meczów bez zwycięstwa…
- Są trenerzy, którzy po wygranych meczach odchodzili (śmiech). Trener przed rundą wiosenną rozmawiał z dyrektorem sportowym, akcjonariuszami i radą nadzorczą o tym, co jesienią poszło nie tak. Wydaję mi się, że wnioski zostały wyciągnięte. Punkty mamy, ale styl jest do poprawy. I nie chodzi nawet o efektowność, a efektywność. Pamiętajmy, że mieliśmy sporo szczęścia, by te punkty dowieźć. Brakowało nam też jakości w defensywie. Takie transfery zostały dokonane zimą. Przyszli nowi piłkarze, ale jeszcze nie pokazali się na boisku, stąd też ten kredyt zaufania dla trenera jest przedłużony. Wzięliśmy graczy z myślą o podstawowej jedenastce, czyli Dusana Stojinovicia, jest też Michal Sacek i Aurélien Nguiamba. Ten ostatni ma lekką kontuzję, a pozostali panowie są już w pełni zdrowi. To trzech zawodników z jedenastu to 25 proc. „świeżej krwi”.
- Czy Marc Gual może już teraz odejść z Jagiellonii? Mówi się, że Legia Warszawa złożyła konkretną ofertę.
- Rozmawiałem z nim i przyznał, że ma kilka ofert i najmocniejsza jest właśnie z Legii. Miał nawet przechodzić badania, ale kontuzja w meczu z Widzewem spowodowała, że się z tych badań wycofano. Marc zostaje do końca sezonu. Wiedzieliśmy, że przy jego dobrych występach utrzymanie go na kolejny sezon byłoby trudne, może niemożliwe. Wiemy, że silniejsze kluby z lig zagranicznych będą się po niego zgłaszać, również mocne kluby z Polski, które dysponują większymi funduszami niż my. Nasza współpraca wygląda bardzo dobrze. Marc chce szybko zapomnieć o urazie w meczu z Widzewem, wyskoczyła mu wielka gula i pracujemy nad jej zmniejszeniem. Do meczu z Pogonią ma być gotowy. Wszelkie pogłoski o tym, że może teraz odpuścić są bez sensu. I tak byliśmy z nim umówieni, że to jego ostatnie pół roku w Jagiellonii. Nie zakładamy, by teraz odchodził.
Gdzie zamieszka Fernando Santos? Selekcjoner we wtorek pojawi się w Polsce
- Czy praca w Jagiellonii Białystok to dotychczas największe wyzwanie w CV?
- To zależy czy mówimy o aspekcie sportowym czy nie. Na pewno nie spodziewałem się, że będziemy walczyć o utrzymanie. Jestem przekonany, że siła drużyny jest dużo wyższa. To nie jest Jagiellonia i ona nie powinna tak grać. To jest drużyna, którą spokojnie stać na pierwszą ósemkę. Przed nami jeszcze 15 spotkań. Rzeczywiście największym wyzwaniem w mojej futbolowej przygodzie zarządzania klubem jest sytuacja organizacyjno-finansowa…
- Trochę niepokojące były pańskie słowa w rozmowie z TVP Sport. Powiedział pan, że „trupy” wypadają z szafy Jagiellonii.
- Może to były za mocne słowa. Wydarzyło się parę rzeczy, o których nie miałem wiedzy, przychodząc do Jagiellonii i niektóre rzeczy miały skończyć się na zero, a skończyły na dużym minusie. Nie mogę do końca zdradzać o co chodzi, stąd ta mowa enigmatyczna. Suma minusów daje plus, ale nie w tym przypadku. Suma minusów dalej daje minus. Z panami akcjonariuszami regularnie się spotykam i gdyby nie ich wsparcie i inicjatywa, również dofinansowanie klubu i znalezienie innych rozwiązań… Stosujemy taką inżynierię finansową. Jesteśmy na bieżąco z wypłatami kontraktów zawodnikom, także z kontrahentami. Płynność mamy podtrzymaną, ale mamy świadomość, że walczymy z miesiąca na miesiąc, aby tę płynność podtrzymać. Taka adrenalina nie pozwoli nikomu przysnąć i przegapić trudnych momentów, bo ten moment już jest.