Na Łazienkowską przyjeżdża lider z Białegostoku, świeżo po laniu (6:0) spuszczonym beniaminkowi z Łodzi. - No i co z tego? Nieważne, jak zagrała Jagiellonia. My musimy z nią wygrać! - potrząsa szabelką czeski snajper Legii. - Najważniejsze są trzy punkty na koniec. Wiele razy graliśmy ładnie w piłkę, ale okazji nie stwarzaliśmy zbyt wiele, a bramek nie strzelaliśmy w ogóle. I tych punktów wtedy nie było.
W stołecznej ekipie – mimo siedmiopunktowej straty do „Dumy Podlasia” – nadziei na dogonienie lidera nie porzucono. Cel na sezon też wciąż jest ten sam: mistrzostwo. - Każdy z ośmiu meczów, jakie zostały do końca sezonu, będzie dla nas jak finał! - zaznacza nasz rozmówca. I kategorycznie odcina się od słowa „presja”.
- Jaka presja?! Przecież dla Legii zawsze celem jest tytuł! - zapewnia. - Jeśli jesteś innego zdania, nie jesteś na to gotowy, to nie masz czego szukać w Legii – dodaje z mocą w głosie. Jak widać, nadziei na trzeci w karierze tytuł mistrza Polski nie porzucił (a był jeszcze czempionem w swej ojczyźnie oraz w Izraelu)
Snajperskie „milczenie” Czecha w lidze, o którym wspomnieliśmy na wstępie (- W grudniu złamałem nogę, miałem kilka tygodni przerwy – przypomina przy okazji Pekhart), zaczęło się właśnie w jesiennym starciu z Jagą. Parę dni wcześniej trafił do bramki Pogoni, w Białymstoku zupełnie jednak rozregulował celownik na kolejne pół roku, a Legia przegrała 0:2.
- Fakt, mamy co odrabiać – zgadza się Pekhart. - Wtedy jednak graliśmy nieco „kombinowanym” składem, ze względu na puchary. Teraz jesteśmy już poza nimi, mamy w głowie tylko ekstraklasę. A poza tym mam wrażenie, że skończyły się nasze kłopoty z kreowaniem akcji – analizuje. - Lepiej się czujemy w grze dwójką napastników – dodaje, przywołując nazwisko Marca Guala. Przyznać trzeba, że dwaj królowie strzelców ekstraklasy (Pekhart – 2021, Gual – 2023) w jednym szeregu to rzeczywiście armata dużej mocy!
Mecz 27. kolejki ekstraklasy Legia – Jagiellonia przy Łazienkowskiej w niedzielę o godz. 17.30. Transmisja w Canal+ Sport i Canal+ 4K Ultra HD.