Przygodę ze sportem zaczął od piłki, ale jako 13-latek trafił na salę bokserską w rodzinnym Wrocławiu.
- Namówił mnie do tego mój tata i trener Leopold Faska, który był życiowym partnerem mojej babci - opowiada. - Nie chcieli, żebym był popychany przez rówieśników, a dzielnica Fabryczna, w której się wychowywałem, nie była, delikatnie mówiąc, oazą spokoju.
Przeczytaj koniecznie: Marco Paixao: Jestem bardzo szczęśliwy w Śląsku [SONDA]
Poza walkami sparingowymi żadnych oficjalnych pojedynków nie stoczył. - A te nieoficjalne, poza ringiem? No, czasami trzeba było stanąć w obronie któregoś z kolegów. Stare czasy, nie ma co do nich wracać - twierdzi.
Leopold Faska to wychowawca ostatniego polskiego medalisty olimpijskiego w boksie Wojciecha Bartnika. - Bardzo lubiłem treningi u niego. Boks dał mi odwagę i siłę, nauczył koordynacji ruchowej i gibkości, a także umiejętności przepychania się, co jest potrzebne bramkarzowi - opowiada Janukiewicz.
Jednak bokserem nie został, górę wzięła miłość do piłki. - Czasami na meczu zachowuję się agresywnie, pokrzykuję na kolegów, ale poza boiskiem jestem spokojny - charakteryzuje sam siebie.
Zobacz! Lazio - Legia. Urban: Postaramy się powalczyć
Walki bokserskie ogląda regularnie. - Najbardziej podziwiam Floyda Mayweathera i Manny'ego Pacquiao. Szkoda, że nie doszło do ich walki - żałuje.
Kilka dni temu Janukiewicz przedłużył kontrakt z Pogonią o 3,5 roku. - O pozostaniu w Pogoni zadecydowało to, że trener mi ufa, gram w pierwszym składzie. Nowa oferta była atrakcyjna, a poza tym pamiętam, że to Pogoń podała mi rękę cztery lata temu w trudnym dla mnie momencie. Żona czuje się w Szczecinie bardzo dobrze i może zapuścimy tu korzenie na stałe - zwierza się.
Marzy o występie w reprezentacji, raz znalazł się nawet w niej, na... liście rezerwowej. - Ale może jeszcze zagram w kadrze. Wychodzę z założenia, że nigdy nie można się poddawać, tak jak w ringu. Tam jeden cios może zmienić wszystko - podkreśla.