Gol Tomaša Pekharta, czerwona kartka Josue, niechlubne zachowanie Jeana Julesa Mvondo – działo się w polskim klasyku w Zabrzu. Największą uwagę kibiców zwróciło jednak starcie Anthony'ego van den Hurka z Rafałem Augustyniakiem. W jego wyniku legionista... stracił dwa zęby.
„Super Express”: - Ryzyko zawodowe?
Rafał Augustyniak: - Można tak powiedzieć
- Pierwszy raz w karierze dopadł pana taki pech?
- Nie, to druga taka przygoda. Po raz pierwszy zdarzyło mi się to jeszcze w czasach gry w Wigrach Suwałki... A teraz rywal trafił mnie łokciem tak idealnie, że ponownie wyłamał obie jedynki.
- Miał pan wrażenie, że to mogło być celowe zagranie rywala?
- Nie, absolutnie nie! Zastawiał piłkę, ja byłem za jego plecami. Odmachnął się w naturalny sposób.
- Podobno miał pan w pierwszym momencie także zawroty głowy?
- Początek, pierwsze pięć minut po starciu, był trudny... Przede wszystkim jednak dlatego, że dziąsła przez pewien czas krwawiły. Potem jednak krwawienie ustało i mogłem wyrzucić wacik.
- Przeprosiny były?
- Tak, przeciwnik zachował się fair. Od razu podszedł, przeprosił, powiedział, że nie chciał. Nie mam pretensji, zdarza się. Takie jest życie piłkarza.
- Trzeba wstać i grać dalej?
- Tak jest. Najważniejsze, że wygraliśmy i że zero z tyłu. Wiadomo, że żona nie będzie zadowolona, ale... będzie to musiała jakoś wytrzymać.
Rafał Augustyniak stracił dwie jedynki. Tak skomentowała to jego żona
- Rozmawiał pan z nią zaraz po meczu?
- Ona pierwsza napisała wiadomość. Zaczynała się od... niecenzuralnych słów (śmiech).
- Miał pan wrażenie, że generalnie na murawie było dużo złośliwości?
- Mecz był szarpany, niezbyt ładny, ale czy ze złośliwościami? Chyba nie. Wiadomo, że po czerwonej kartce broniliśmy już wyniku za wszelką cenę. Wybijaliśmy piłkę, jak popadnie. Fajnie, że udało się dowieźć zwycięstwo bez straty bramki.
- Kiedy wizyta u dentysty?
- Doktorzy od razu próbowali coś załatwiać, więc czekam na informacje.