Do Legii Morishita trafił z zespołu Nagoya Grampus, w którym spędził trzy lata. Reprezentant Japonii został wypożyczony do końca roku. Wyróżniał się podczas zimowych przygotowań w Turcji. Trener Kosta Runjaić regularnie na niego stawiał w lidze, a „Mori” go nie zawodził.
- Wygląda na to, że jeszcze nie przesiąkł ekstraklasą - tak Kamil Kosowski w rozmowie z nami oceniał pierwsze mecze Japończyka w polskiej lidze. - Nie boi się pojedynków, podejmuje ryzyko, rzadko traci piłkę, współpracuje z partnerami. Widać, że jest dobrze przygotowany. Bije od niego taka pozytywna energia - przekonywał były kadrowicz.
Japoński pomocnik także postarał się, aby jego „wejście” w nowe otoczenie przebiegło w miarę sprawie i bezboleśnie. Szybko nawiązał kontakt z zespołem. Ważne było właśnie jego podejście. Doświadczony Artur Jędrzejczyk zwrócił również uwagę na ten aspekt.
- Wystarczy popatrzeć na niego: on cały czas jest uśmiechnięty i bardzo pozytywny - podkreślał „Jędza" w trakcie obozu w Turcji. - Niektórzy zawodnicy potrzebują dłuższego czasu na aklimatyzację, on potrzebował dwóch dni. Jest super jako człowiek, ale przede wszystkim jako zawodnik, bo może grać na różnych pozycjach. Wydaje mi się, że będzie za szybki dla obrońców. Sam wiem, że wysocy obrońcy mogą mieć problem z kimś, kto ma tak szybkie nogi – przekonywał Jędrzejczyk, który nie pomylił się w jego ocenie.
Morishita chciał szybko spłacić kredyt zaufania, jakim go obdarzono w Legii. Ostatnio przyznał, że kapitan Josue zrobił na nim największe wrażenie spośród wszystkich piłkarzy w ekipie z Łazienkowskiej. Czym tak zachwycił go lider zespołu ze stolicy?
- Nie znał mojego stylu, nie wiedział o mnie nic - tłumaczył Japończyk w rozmowie z magazynem „Nasza Legia”. - A mimo tego na boisku zachowywał się tak, jakbyśmy grali w jednej drużynie od kilku lat. Josue to niezwykle inteligentny piłkarz, który na boisku widzi więcej niż inni. On nawet nie musi na ciebie patrzeć. Zagrywa w punkt tam, gdzie chce - komplementował Portugalczyka, którego kontrakt z warszawskim zespołem obowiązuje tylko do końca obecnego sezonu.