- Dobra gra w Europie nie bierze się z przypadku. Budowa drużyny to nie złożenie zamku z klocków lego. Na to potrzeba czasu. Wiemy, skąd przychodzimy, jesteśmy beniaminkiem. Mamy zbyt duże luki kadrowe, by już teraz z powodzeniem rywalizować w pucharach - mówi "Taraś".
"Super Express": - Mimo tych luk kadrowych z przytupem kończycie pierwszą cześć sezonu. Gdyby nie słaby początek, w którym zgubiliście 6-7 punktów, Zawisza byłby w ścisłym czubie tabeli.
Ryszard Tarasiewicz: - Generalnie jestem zadowolony, bo we wszystkich meczach zagraliśmy na dobrym poziomie. Kilka punktów nam uciekło, choć na to nie zasłużyliśmy, ale podobne problemy miały też inne zespoły w lidze
Przeczytaj koniecznie: Dramat Damiena Perquisa. Nieprzytomny odwieziony do szpitala! WIDEO
- Rundę jesienną kończycie dziś w Chorzowie. Ruch, odkąd szkoli go Jan Kocian, gra - podobnie jak wy - efektowną ofensywną piłkę. Będzie się działo?
- Nie interesuje mnie stawianie autobusu na własnym polu karnym i gra na remis. W każdym meczu walczymy o całą pulę. Na Śląsk też jedziemy po zwycięstwo.
Zobacz również: Miroslav Radović przedłużył kontrakt z Legią
- Goulon, Vasconcelos, Luis Carlos. Każdego z tych zawodników wzięliście z marszu, bez testów, okresów próbnych. To szczęście czy ma pan nosa do wynajdywania szerzej nieznanych zawodników z zagranicy?
- Prezes Osuch ma dobre kontakty. Rozmawiamy, pan Osuch mówi, że są tacy i tacy piłkarze, a kwestie ich zakontraktowania pozostawia mnie. Nikogo nie biorę w ciemno, chociaż pewna doza szczęścia też jest potrzebna. Tu nie ma żadnej złotej recepty, nie ma nieomylnych. Tym bardziej że obracamy się w określonych realiach płacowych.