„Super Express”: - Presja przed tym karnym była duża?
Sandro Kulenović: - Trochę się bałem, bo to był pierwszy poważny karny w moim życiu, ale starałem się nie myśleć, jak wiele ode mnie zależy. Skoro trener wyznaczył mnie do wykonywania jedenastek, to widocznie wierzył, że sobie poradzę.
- Kilka dni wcześniej zapewniłeś Legii remis 1:1 z Jagiellonią.
- Kiedy wchodziłem na boisko, usłyszałem od trenera: "Strzel bramkę i rób swoje, pracuj tak jak na treningach!" Cieszę się, że się udało.
- Gola w Białymstoku zadedykowałeś niedawno zmarłej babci...
- Babcia Miriana była przez 10 lat walczyła z rakiem. Codziennie rozmawialiśmy. Cieszę się, że mogłem jej zadedykować pierwszego gola. Święto Zmarłych jest w Chorwacji tak samo obchodzone jak w Polsce. Nie ma możliwości, żebym odwiedził grób babci, ale moje myśli będą przy niej. Była wspaniałą, odważną i bardzo waleczną kobietą.
- Myślisz, że z Górnikiem zagrasz w pierwszym składzie?
- Bardzo bym chciał, ale na to jeszcze chyba za wcześnie. Będę szczęśliwy, jeśli znów wejdę na boisko i strzelę bramkę.
- Trener Sa Pinto dał ci szansę. Co Portugalczyk w tobie dostrzegł, czego nie widzieli jego poprzednicy?
- Potrafi odnaleźć u zawodnika najlepsze cechy. Chwali mnie za pracę na treningach, podoba mu się, że na zajęciach walczę jak w meczu.
- Poza boiskiem sprawiasz wrażenie spokojnego, a na murawie chyba częściej ty faulujesz obrońców, niż oni ciebie.
- Taki mam styl. Lubię walkę.