"Super Express": - Lech zgadza się na twój transfer, więc pewnie w Poznaniu już nie zagrasz?
Semir Stilić: - Zainteresowanie mną jest, więc odejście jest prawdopodobne. Ale dla mnie sezon się jeszcze nie skończył. W piątek mamy ważny mecz z Rumunią, a we wtorek z Białorusią. Dopiero potem zacznę wakacje, wylatuję z rodziną na tydzień do Dubaju. Tam sobie wszystko przemyślę.
- Chce cię Borussia Moenchengladbach, znasz język niemiecki. Dałbyś sobie radę w Bundeslidze?
- Jestem przekonany, że tak. Nigdy nie brakowało mi wiary we własne umiejętności, bo wiem, co potrafię. Występy w Lechu tylko tej pewności mi dodały. Zobaczyłem, że w meczach z Juventusem, Dnipro, Manchesterem City... wypadam dobrze, a przecież to zespoły, które w swoich ligach walczą o tytuł. Nie mam więc się czego bać.
Przeczytaj koniecznie: Wojciech Szczęsny: Dwa razy wybili mi szybę, bo jestem Polakiem
- Trener Bakero nie podkopał twojej wiary w siebie? Jego ulubionym zajęciem było odsyłanie cię na ławkę
- Nie podkopał. Nawet jak wchodziłem z ławki, to niemal za każdym razem pomagałem zespołowi. W Bytomiu zdobyłem gola przy pierwszym kontakcie z piłką, a to nie była przecież jedyna moja bramka pod koniec tej rundy.
- Wiele się mówiło o twoim konflikcie z Hiszpanem. Rozmawiał z tobą, tłumaczył swe decyzje?
- Nie. Podobnie jak nie rozmawiał z Wilkiem, Kriwcem i innymi piłkarzami, których też odsyłał na ławkę. Podejmował takie decyzje i już. Cieszę się, że to mnie nie wyprowadziło z równowagi, chociaż byłem zły, bo chciałem grać po 90 minut.
- Bakero prawdopodobnie zostanie. Jaki to będzie miało wpływ na twoją decyzję?
- Ja jestem normalny chłopak, z każdym mogę się dogadać. Umiem strzelać gole, celnie podać piłkę, a trenerzy lubią takich piłkarzy, więc nie zginę. Sam nie mogę zadecydować o odejściu, bo mam kontrakt z Lechem. Jeśli wszystkie strony się dogadają, to chętnie spróbuje sił w mocniejszej lidze.