Sprawę Leona najlepiej zna. Mirosław Przedpełski (65 l.), były prezes PZPS, objęty aktem oskarżenia w procesie łapówkarskim. Ponieważ w myśl prawa pozostaje osobą niewinną, może się udzielać na forum zagranicznym. Jest członkiem zarządu Międzynarodowej Federacji Siatkówki (FIVB), regularnie bierze udział w jego pracach i zna zawiłości proceduralne. W tym tygodniu dojdzie do posiedzenia władz światowej siatkówki.
- W środę i czwartek odbędzie się zarząd, ale nie oczekiwałbym wiążących rozstrzygnięć w sprawie Leona - mówi "SE" Przedpełski. - Od momentu, gdy PZPS złożył stosowne dokumenty, czyli od lutego 2016, biegnie czas 2-letniej karencji, którą siatkarz musi odbyć, by w ogóle móc się ubiegać o zmianę federacji macierzystej.
Okazuje się jednak, że sama karencja to mało, a władze FIVB muszą się liczyć ze stanowiskiem Kuby. Nie da się go obejść i podjąć decyzji bez wiedzy drugiej strony.
Zobacz: Wilfredo Leon: Dla Polski mogę zagrać już w tym roku
- Kłopot polega na tym, że o ile na październikowym kongresie FIVB nie zmienią się przepisy, w sprawie Leona będzie ciągle wymagana zgoda federacji kubańskiej. Bez niej nie ma żadnego znaczenia odbycie karencji - tłumaczy Przedpełski, przypominając przypadek innego kubańskiego uciekiniera Osmany'ego Juantoreny (31 l.), który zagrał w reprezentacji Włoch, ale za zgodą rodzimych władz siatkarskich. Tymczasem na razie z Kuby nie ma żadnej odpowiedzi w sprawie Leona.
- O grze Wilfredo w Rio nawet bym nie myślał, zastanawiam się, czy nie zobaczymy go w naszych barwach najwcześniej w mistrzostwach świata w 2018 roku - tonuje entuzjazm Przedpełski. - Być może sprawy poszłyby w lepszą stronę, gdyby na jesiennym kongresie FIVB udało się przeforsować modyfikacje w przepisach dotyczących zmiany barw narodowych.