Skandal w Górniku Zabrze. Pijani piłkarze wszczęli bójkę w barze, trafili do aresztu

2012-03-13 3:00

Filary Górnika pomocnik Aleksander K. (29 l.) i bramkarz Łukasz S. (21 l.) oraz jeden z wychowanków zabrzańskiego klubu Michał S. (23 l.) tak opijali remis z Lechią Gdańsk (2:2), że nad ranem prosto z katowickiego lokalu Lorneta z Meduzą trafili do policyjnego aresztu. Grozi im do trzech lat więzienia za pobicie.

- Do zdarzenia doszło ok. 5-6 rano w niedzielę. Otrzymaliśmy zawiadomienie o awanturze w lokalu gastronomicznym Lorneta z Meduzą z udziałem zawodników Górnika. Najpierw doszło do słownej utarczki, a potem jeden z piłkarzy uderzył innego z gości lokalu. Po chwili doszło do wymiany ciosów i bójki trzech na trzech. Wszyscy uczestnicy awantury są w policyjnym areszcie - zdradza "Super Expressowi" rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Katowicach podkomisarz Jacek Pytel (45 l.). - Trwają czynności wyjaśniające, ale na tym etapie postępowania nie mamy już wątpliwości, że bójkę zaczęli piłkarze - dodał policjant.

Jak udało nam się ustalić, wszyscy futboliści byli po wpływem alkoholu. W momencie zatrzymania mieli 1,5-1,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Wczoraj po południu zostali przewiezieni z Komendy Miejskiej do Komisariatu I w Katowicach, gdzie złożyli zeznania. Potem zostali zwolnieni do domów.

- Wszyscy mają stałe adresy zameldowania, wiemy, gdzie ich szukać, dlatego nie było potrzeby zastosowania wobec nich aresztu - powiedział podkomisarz Pytel, który ujawnił, że piłkarze otrzymają zarzuty udziału w pobiciu, za co grozi im do trzech lat więzienia. - Mogą pojawić się i inne zarzuty, na przykład zniszczenia mienia, bo w lokalu rzucali między innymi kuflami po piwie, w wyniku czego zniszczyli monitor od komputera - dodaje rzecznik.

W Górniku nikt nie chciał komentować chuligańskiego wybryku piłkarzy. Trener Adam Nawałka nie odbierał telefonu. Małomówny był także rzecznik prasowy klubu Jerzy Mucha. - Zarząd klubu o wszystkim wie z mediów i dopóki nie pozna szczegółów zajścia, nie będzie go komentował ani podejmował decyzji dyscyplinarnych - oświadczył tylko.

O wydarzeniach nie chciał rozmawiać także Krzysztof Krut, właściciel lokalu.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze