- Być może w pewnych momentach przyda się nam w obronie mikrobus - powiedział przed tym meczem trener Śląska Orest Lenczyk. Jego piłkarze nie myśleli jednak o rozpaczliwym bronieniu własnej bramki, ale od początku walczyli o zwycięstwo. I rzeczywiście: już w 11. minucie piłkę do bramki Kotorowskiego skierował Piotr Celeban. Co ciekawe, zrobił to... biodrem!
- Pobiegłem w pole karne, piłka jakoś mnie trafiła, no i wpadła do siatki. To już mój trzynasty gol w karierze, mam nadzieję, że szybko strzelę kolejne, bo nie chcę pozostać przy tej pechowej liczbie! - uśmiechał się Celeban.
Znakomity mecz zagrał również Łukasz Madej, który w przeszłości był piłkarzem Lecha. Nie tylko strzelił gola na 2:0, ale również brylował w środku pola.
- Ten mikrobus, o którym mówił trener, był chyba tylko zasłoną dymną (śmiech). Cieszymy się niesamowicie, bo przecież nie co dzień wygrywa się z Lechem. Jesteśmy liderem i chcemy na tej pozycji pozostać. Jestem pewien, że Korona Kielce zacznie kiedyś przegrywać - stwierdził Madej.
A Lech? Trener Bakero z pewnością liczył na zdecydowane zwycięstwo, bo wystawił na Śląsk ofensywnie ustawiony zespół. Przyniosło to jednak przeciwny efekt. - To dla nas katastrofa, ale nie nokaut. Śląsk nas po prostu wypunktował. Trzeba się nad sobą zastanowić, bo taka drużyna jak Lech, nie może tak przegrywać! Jesteśmy zdołowani - kręcił głową obrońca Lecha Grzegorz Wojtkowiak.