Super Express: - Wielkimi krokami zbliżamy się do najważniejszej fazy sezonu, w której rozstrzygną się losy mistrzostwa Polski. Czy w tym czasie nowi wiślacy czekają już w kolejce?
Stan Valckx (47 l.): - Nie ma żadnej kolejki. Teraz najważniejsze jest, by koncentrować się na najbliższym meczu i zdobyciu tytułu. Transferowo zaczniemy działać bardziej zdecydowanie po zakończeniu sezonu.
- Podobno o letnim „okienku transferowym” myślał pan jeszcze przed zamknięciem zimowego. Co udało się zdziałać od tego czasu?
- To, co trzeba robić, to przygotowywać się i myśleć o następnym „oknie”. Ostatnie było wielkim wyzwaniem, bo normalnie w styczniu nie podpisuje się kontraktów z pięcioma piłkarzami. W tej chwili pracujemy nad tym, by w lecie mieć jednego-dwóch kandydatów na każdą pozycję, gdyż nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Na razie nie podejmujemy decyzji - przed nami jeszcze siedem meczów, po których będziemy mogli ocenić przydatność zawodników.
- Ma pan dwa warianty transferowe - w zależności od tego, czy Wisła zdobędzie mistrzostwo? Czyli transfery na Ligę Mistrzów i bardziej ekonomiczny „plan awaryjny”?
- Tak. Oczywiście, jeśli zdobędziemy tytuł, będziemy walczyć o Ligę Mistrzów, więc będziemy potrzebowali graczy na najwyższym poziomie. Grając w Lidze Mistrzów czy w Lidze Europejskiej będziemy musieli rozpocząć sezon już w lipcu. Naszym zadaniem jest myśleć „o krok w przód”, zanim zaczną się rozgrywki.
Przeczytaj koniecznie: W Wiśle gotowa jest lista zawodników "do odstrzału"
- Z punktu widzenia budowania drużyny brak tytułu mistrzowskiego byłby dramatem?
- Nie chcę mówić o dramacie, bo nasza pozycja w tabeli na razie ciągle pokazuje, że możemy zdobyć tytuł. Robert wykonuje z zespołem świetną robotę. Przed nami siedem trudnych spotkań. Nie ma sensu kalkulować. Trzeba skupiać się na najbliższym starciu.
- Jakiego typu piłkarze mogą latem trafić do Wisły?
- Nie mamy jeszcze wielu nazwisk, więc trudno to określić. Musimy być spokojni, a w międzyczasie przygotuję propozycje graczy na konkretne pozycje - jeżeli będziemy ich potrzebować.
- Nie jest tajemnicą, że kandydatami są między innymi bułgarski obrońca Weselin Minew (30 l.) z Lewskiego Sofia i belgijski obrońca o kongijskich korzeniach Pieter Mbemba (22 l.) z Akademika Sofia. Jak scharakteryzowałby pan tych zawodników?
- To taka tajemnica, że nawet ja o niej nie wiem. (śmiech) Znam jedno z tych nazwisk...
Przeczytaj koniecznie: Legia Warszawa. ITI odsprzeda część udziałów?
- Wisła stawia zatem na rynek bułgarski?
- Znamy dobrze tę ligę - mamy już przecież w naszej drużynie Tsvetana Genkova - ale to nie jedyny rynek, którym się zajmujemy. Podróżujemy wszędzie. W Europie Wschodniej sezon kończy się w ciągu dwóch-trzech tygodni, więc na razie interesuje nas przede wszystkim ten kierunek.
- Jakie kraje, poza Bułgarią, wchodzą w grę?
- Polska...
- Czy naprawdę któryś z polskich piłkarzy może wzmocnić Wisłę po sezonie?
- Oczywiście, podchodzimy do tego bardzo poważnie. Myśląc o grze w europejskich pucharach, będziemy potrzebowali zawodników gotowych do gry, więc raczej nie będą to piłkarze z niższych lig. Pozyskanie kogoś z ligowej czołówki jest możliwe, ale będzie bardzo trudne. Wiadomo, że najsilniejsze drużyny nie chcą tracić graczy na rzecz głównych rywali.
- A czy jest szansa na „wielki transfer” - nazwisko, które zapełni trybuny?
- Wierzę w to, że kibice przyjdą na stadion nawet bez wielkich nazwisk, jeżeli będziemy grać na wysokim poziomie. Nie chodzi tylko o nazwiska, ale raczej o to, czego potrzebuje zespół. Jeśli możemy znaleźć kogoś wartościowego, a jednocześnie o wielkim nazwisku - świetnie. Sprawdzamy może jednego-dwóch takich graczy, ale jest jeszcze za wcześnie, by podjęli decyzję, a także za wcześnie na nasze decyzje.