Wczoraj w Warszawie emocji nie brakowało, a między piłkarzami obu drużyn ciągle iskrzyło. Zabrakło najważniejszego - bramek.
- OK, goli nie było, ale ten punkt jest dla nas cenny - bronił po spotkaniu swojej drużyny trener Henryk Kasperczak. - Graliśmy mądrze, nie murowaliśmy bramki. Nie byliśmy słabsi od Legii, nie gramy mizerii jak kiedyś.
Górnik zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a mimo to był o krok od zwycięstwa. W przodzie dosłownie szalał Robert Szczot (27 l.), z którym kompletnie nie radzili sobie obrońcy wojskowych. "Szczocik" kilkakrotnie mógł strzelić zwycięskiego gola, a po faulu na nim sędzia powinien podyktować karnego.
- Cały czas chciałem jakoś napsuć im krwi. Należał się nam rzut karny, a wtedy mogłoby przecież być różnie. Ale cieszymy się z punktu, bo przybliża nas do utrzymania - mówił po meczu Szczot.
Ambitnej postawy nie można również odmówić legionistom, którzy w drugiej połowie ruszyli do frontalnych ataków. Dobrze zagrali na lewej stronie boiska Maciej Rybus i Tomasz Kiełbowicz. Występ Kiełbowicza był zresztą wymuszony. Po tym, jak kontuzji doznał Marcin Komorowski, "Kiełbik" został jedynym lewem obrońcą w drużynie.
Już w końcówce meczu kibice na Łazienkowskiej zaczęli domagać się... zwolnienia trenera Jana Urbana!
- Kibice nie decydują o tym, czy ja pracuję, czy nie. Jestem chłop z jajami i się nie przestraszę. A Górnik ma nóż na gardle. I dlatego tak walczył o ten punkt - podsumował Urban.