„Super Express”: - Jakie są w panu nadzieje przed trudną rundą dla Śląska?
Rafał Grodzicki (dyrektor sportowy Śląska): - Nadzieje z każdym dniem są coraz większe. Widząc pracę pod wodzą trenera Ante Simundży mogę powiedzieć, że drużyna zrobiła duży postęp. Najważniejsza w tym wszystkim - na pierwszym miejscu - jest wiara. Wydaje mi się, że tę wiarę udało mi się zaszczepić kolejnym ludziom. A trener Simundża przekazuje to zawodnikom. Ważna jest także wartość piłkarska. To też zaczynamy poprawiać. Trener Simundża wyciąga to, co najlepsze z zawodników. Myślę, że nie zabraknie nam charakteru, bo widzę jak już drużyna funkcjonuje, jak podchodzi do zajęć, jak to wygląda w szatni.
- Dużo w panu optymizmu?
- Jestem optymistą. To nie będzie łatwe, ale nadzieja umiera ostatnia. Myślę, że od pierwszego meczu będziemy pokazywać to, że krok po kroku jesteśmy wstanie dźwignąć Śląsk z tego miejsca i być może zrobić coś jeszcze większego niż w poprzednim sezonie, gdy zespół był wicemistrzem. Uważam, że utrzymanie drużyny na poziomie ekstraklasy to będzie dla całego Wrocławia coś więcej niż wynik z poprzedniego sezonu.
- Czy Assad Al-Hamlawi będzie odkryciem rundy?
- Liczę na to, że tak będzie. To nie jest typowa 9. Cechuje się świetnym wyszkoleniem technicznym. To jest u niego naturalne. Lubi grę 1 na 1, cofać się po piłkę i ma smykałkę do goli. Potrafi oddać groźny strzał zza pola karnego. Jednym z największych atutów jest gra głową. To jego fajna cecha. Pod względem motorycznym ma coś, co jest nam potrzebne. Chcieliśmy mieć napastnika intensywnego, który dobrze pracuje wykorzystując przestrzenie za linią obrony. Myślę, że ma do tego predyspozycje. Będziemy próbowali go tak wykorzystywać.
Robert Lewandowski kupił nową nieruchomość na Majorce. Wydał na nią fortunę! ZDJĘCIA
- Jestem optymistą. Myślę, że od pierwszego meczu będziemy pokazywać to, że krok po kroku jesteśmy wstanie dźwignąć Śląsk z tego miejsca. Uważam, że utrzymanie drużyny na poziomie ekstraklasy to będzie dla całego Wrocławia coś więcej niż wynik z poprzedniego sezonu - mówi Rafał Grodzicki, dyrektor sportowy Śląska w rozmowie z Super Expressem.
- Oczekuje pan od niego minimum dziesięciu goli w rundzie?
- Szczerze, to oczekuję od całej drużyny tych bramek, a nie tylko od napastnika, bo być może będzie robił taką robotę, że skrzydłowi będą mieli więcej miejsca lub środkowi pomocnicy. Dla mnie nie jest istotne, kto będzie strzelał gole. Ważne, żeby drużyna razem je zdobywała i się z nich cieszyła. Myślę, że idziemy w tym kierunku. Nie będziemy patrzeć na jednostki. Dokoptowaliśmy na razie dwa nazwiska, które muszą lepiej wyglądać w drużynie. Mają nie tylko się wyróżniać, ale podnieść jej poziom.
- Doszło także do zmiany kapitana. Petr Schwarz ma cechy lidera?
- To decyzja trenera, który miał czas na to, żeby znaleźć najlepsze ogniwo. Uważam, że cała rada drużyny ma takie predyspozycje, że ma coś do powiedzenia i na boisku, jak i poza nim. Są osobami, które w nowym roku od pierwszego treningu ciągną wszystkich za uszy. Pilnują i nakręcają pozostałych zawodników. Trener Simundża ma duże doświadczenie. Nie zastanawiałbym się nad tym, czy wybrał dobrze, czy nie. Ufam jemu, tak jak on mi. Razem zastanawialiśmy się i dyskutowaliśmy na ten temat. Uważam, że decyzje, kto powinien być w radzie drużyny, a kto kapitan, to jest najlepszy wybór trenera, bo był na co dzień z chłopakami. Zdołał ich poznań i się nie pomylił.
- Kluczowy będzie początek, aby te nadzieje nie opadły?
- Widzę naszą rozmowę na przykład za dwa miesiące. I dalej to pytanie będzie się pojawiało. Dla nas każdy najbliższy mecz jest kluczowy. To taki finał, w którym musimy zrobić wszystko, żeby od początku zacząć punktować i aby ten mental dalej nakręcał nas pozytywnie.
- To ile punktów zagwarantuje utrzymanie w lidze?
- Jeśli czołówka tabeli będzie punktowała, jak do tej pory, to 28 punktów czyli w sumie 38 powinno wystarczyć.
- Trener Jacek Magiera zawsze wierzył w talent Mateusza Żukowskiego. Czy trener Simundża dotrze do niego?
- Predyspozycje Żuka są wybitne na poziom ekstraklasy, jeśli chodzi o jego motorykę. Potrzebny jest pomysł na tego zawodnika, indywidualne podejście. Teraz wszystko jest w jego nogach. Myślę, że trener ma na niego pomysł. Czy on to wykorzysta, to już pytanie do niego. Nie ukrywam, że oczywiście liczymy na niego. Na to, co nam może dać w ofensywie, bo może dać dużo.
- Dla kogo może to być przełomowa runda?
- Mamy kilku wygranych zawodników okresu przygotowawczego. Choćby Jakub Świerczok, który także jest w radzie drużyny. Jest również Serafn Szota na którego trener zaczyna chętnie stawiać. Nie chcę ujawniać więcej informacji. Jest kilka osób, które mocno zapracowały na to, aby trener Simundża na nich zwrócił uwagę.
- Czeka pan na pierwszy mecz z nutką niecierpliwości czy jednak strachu?
- Z dużą niecierpliwością. Mamy trochę czasu, bo gramy na samym końcu kolejki. Jeszcze możemy coś zrobić. Jesteśmy niecierpliwi, ale też czujemy taki znak zapytania, jak to będzie wyglądało. Ten okres naprawdę był krótki. Pamiętam, gdy ja grałem,to tego czasu było więcej, długo się czekało na powrót ligi. Tu jest krótko, treściwie, ale optymizm buduję na tym, co do tej pory widziałem. Naprawdę poprawiliśmy sporo, jeśli chodzi o naszą grę. Myślę, że sztab ma pomysł i na początek rundy, i na późniejszy etap, bo to trzeba będzie mądrze rozegrać.
- Trener Simundża podjął się trudnej misji. Musi mocno wierzyć w projekt, który pan mu przedstawił?
- Nie chcieliśmy trenera, który miał jakikolwiek znak zapytania. Z Valdasem Dambrauskasem tak wyszło, że jak zauważyliśmy, że ma lekkie zawahania i się zastanawia, to odstąpiliśmy. W ogóle przy każdej rozmowie padłało zdanie: jak jesteś niepewny, to zostawmy to, bo nie ma to sensu. Potrzebujemy kogoś podchodzącego do tematu tak samo jak ja. Bo ja wierzę w to utrzymanie. Tego samego oczekuję od sztabu, że także będzie w to wierzył. Inaczej ta praca będzie bezsensowna.