Meczowi pod Wawelem towarzyszyły niezwykłe okoliczności. Kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem, planowanym na 17.30, nad podwawelskim grodem rozpętała się potężna nawałnica. Na murawie obiektu przy ulicy Kałuży momentalnie utworzyły się wielkie... kałuże, zupełnie uniemożliwiające sztukę gry w piłkę nożną. Arbiter z Wrocławia – spoglądając, niczym w Formule 1, na krótkoterminowe prognozy pogody, postanowił najpierw o kwadrans, a potem jeszcze o kolejne kilka minut odłożyć rozpoczęcie meczu.
Warta Poznań zmiażdżona przez Wisłę Płock! Grad bramek, udany początek sezonu "Nafciarzy"
Jak owe dodatkowe chwile spędzone w szatni wpłynęły na oba zespoły? Kielczanie sprawiali wrażenie mocno zniechęconych do gry w nie najlepszych warunkach, gospodarze – wręcz przeciwnie. Aktywny był zwłaszcza na swojej stronie boiska Kamil Pestka, pewnie mający wciąż z tyłu głowy myśl o katarskim mundialu (był przecież powołany na czerwcowe zgrupowanie kadry). Już po pierwszej jego centrze Matej Rodin – strzelając głową - pomylił się ledwie o centymetry. Przy drugiej próbie krakowianina apelacji już nie było: Grzegorz Szymusik, próbujący przeciąć jego centrę, zmierzającą do Patryka Makucha zrobił to na tyle niefortunnie, że wpakował piłkę w krótki róg własnej bramki, nie dając koledze między słupkami żadnych szans.
„Scyzoryki”, które tydzień wcześniej zremisowały u siebie z Legią, tym razem sprawiały wrażenie drużyny o stępionych ostrzach snajperskich. Trudno byłoby wskazać dobrą okazję Korony w ciągu całych 90 minut. „Pasy” natomiast robiły swoje, dominując w środku pola, przejmując tu dużo piłek i inicjując groźne kontry. Po jednej z nich pechowy Pestka przegrał potyczkę „sam na sam” z Forencem. Gościom szczęście sprzyjało też w chwili, gdy po strzale Virgila Ghity i rykoszecie od nogi Kyryło Petrowa, przed drugim „swojakiem” uratował ich słupek. Im bliżej było końca, tym bardziej denerwowali się kibice krakowscy, czy w meczu „na jedną bramkę” ich ulubieńcom niefartownie nie stanie się jakaś krzywda. Ostatecznie jednak w doliczonym czasie gry Mathias Hebo Rasmussen rozwiał wszelkie wątpliwości, komu należało się zwycięstwo.
Patryk Makuch w Cracovii będzie znaczącą postacią ekstraklasy. Ale ma i plan B, gdyby coś nie wyszło
Cracovia – Korona Kielce 2:0 (1:0)
1:0 Szymusik 29 min (samobójcza), 2:0 Rasmussen 90 min
Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów 8159
Cracovia: Niemczycki – Rodin, Ghita ż, Jugas – Kakabadze ż, Rasmussen, Loshaj (88. Balaj), Pestka (73. Rapa) – Rakoczy (70. Källman), Myszor (70. Oshima) – Makuch (88. Knap).
Korona: Forenc – Szymusik ż, Petrow ż, Trojak, Balić – Sewerzyński (65. Szpakowski), Deja – Podgórski (84. Danek), Kiełb (46. Frączczak), Łukowski (65. Zarandia ż) – Szykawka (65. Śpiączka).