Jan Urban

i

Autor: cyfrasport Jan Urban z trudem tonował emocje po meczu Górnik - Radomiak

VAR rozstrzyga Puchar Polski

Takiego Jana Urbana dawno nie widziano i nie słyszano. Te dwa słowa mówią wszystko o jego stanie ducha

2024-09-26 10:49

Jan Urban już od ćwierć wieku zasiada na trenerskich ławkach w różnych klubach: w Polsce i w Hiszpanii. W kraju pracował z wielkimi firmami, m.in. z Legią, Lechem, Śląskiem i oczywiście z Górnikiem. Sięgał po wszystkie możliwe na rodzimym podwórku trofea: mistrzostwo, puchar, superpuchar. I nawet kiedy jego zespół przegrywał, zawsze z klasą potrafił skomentować boiskowe wydarzenia. Pucharowe starcie Górnika z Radomiakiem, zakończone blisko północy ze środy na czwartek, wyprowadziło go jednak z równowagi. A konkretnie – praca speców od VAR-u.

Zabrzanie odpadli z rozgrywek o Puchar Polski już w 1. rundzie, przegrywając – po dogrywce – z Radomiakiem 0:1. Okoliczności tej przegranej są jednak wielce kontrowersyjne. Tuż przed upływem pięciu doliczonych do regulaminowego czasu gry minut, gola dla gospodarzy zdobył Lukas Ambros. Wielka radość zabrzan okazała się jednak przedwczesna: sędzia Marcin Kochanek dostał „na słuchawki” sygnał o pozycji spalonej Norberta Wojtuszka, który asystował przy trafieniu Czecha. Linie wyrysowane przez VAR wyglądały tak, jak na zdjęciu poniżej.

W drugiej połowie dogrywki, gdy „górnicy” z mozołem próbowali odrabiać straty po golu Roberto Alvesa z 93. minuty, ponownie zostali „załatwieni odmownie” przez VAR-owy duet Daniel Stefański – Michał Obukowicz. Cała sytuacja – jednoznaczna ich zdaniem – wyglądała tak, jak na tej stopklatce.

Takiego Jana Urbana dawno nie widziano i nie słyszano. Te dwa słowa mówią wszystko o jego stanie ducha

- Jestem wkur… - takimi słowami Jan Urban rozpoczął pomeczową konferencję prasową (zaczęła się zresztą z drobnym poślizgiem, potrzebnym szkoleniowcowi na rzut oka na telewizyjny ekran i zapoznanie się z podstawami werdyktów podjętych przez sędziowski zespół. - Wiecie, o co chodzi, co nie? - dodawał opiekun Górnika, mając na myśli niedokończone słowo.

A potem już bardzo merytorycznie przyczyny swego nastroju wyłożył na stół. - Jak widzę, jakie te spalone są, to nie [mam słów]. Tu pięta wystaje, ale przecież piłka jeszcze nie odchodzi od nogi zawodnika podającego. Nie wiadomo, w którym momencie nastąpiło podanie – szkoleniowiec ekspresyjnie denerwował się na stopklatkę, mającą uzasadniać ofsajd wspomnianego Wojtuszka. - Niby mają lepsze systemy, a TVP nie pokazuje powtórek. Eee tam… - z niesmakiem kiwał głową Urban, głęboko wzdychając.

- Normalna gra mogła być do końca, może nawet rzuty karne… - dodawał, już nawet bezpośrednio nie komentując anulowanego trafienia Lukasa Podolskiego. Generalnie zaś trudno mu było mieć pretensje – mimo porażki… - do podopiecznych. Wręcz przeciwnie.- Gratuluję drużynie. Grała do końca. Była gra piłką, szukanie sytuacji bramkowych, nie było panikowania. W takim kierunku chciałbym iść. Nie mieliśmy po prostu szczęścia, a zasłużyliśmy – moim zdaniem – na awans.

„Górnicy” po końcowym gwizdku mają tylko 69 godzin na przygotowanie się do kolejnego występu. W sobotę o 20.15, w ramach 10. kolejki ekstraklasy, przy Łazienkowskiej zagrają z Legią. Transmisja w Canal+ Sport 3.

Sonda
Czy Górnik w tym sezonie wywalczy miejsce w pucharach?
Najnowsze