W 86. minucie meczu z Polonią Cionek wyprostowaną nogą wszedł w Artura Sobiecha. Na powtórkach widać wyraźnie, że boiskowy bandyta zupełnie nie interesował się piłką. Z obłędem w oczach zaatakował rywala, tak jakby chciał złamać mu nogę. Sędzia Paweł Gil bez namysłu ukarał go czerwoną kartką. Na szczęście kości Sobiecha wytrzymały. Piłkarz Polonii opuścił boisko, ale skończyło się na silnym stłuczeniu.
Teraz Cionek zostanie zdyskwalifikowany, a kara musi być surowa, tym bardziej że to już jest recydywa. W maju ubiegłego roku w meczu "Jagi" z Ruchem Chorzów po uderzeniu łokciem złamał grającemu wtedy w ekipie "niebieskich" Andrzejowi Niedzielanowi kość jarzmową. - Nie jestem bandytą. Takie sytuacje w ferworze gry się zdarzają - tłumaczył wtedy piłkarz z Białegostoku.
Przeczytaj koniecznie: Selekcjoner reprezentacji Słowacji - Vladimir Weiss poprowadzi Legię?
We wtorek demony wróciły. Brazylijczyk znów stracił nad sobą panowanie. I tym razem też się kaja: - Nie chciałem Sobiechowi zrobić krzywdy. Przepraszam - zapewnia cichym niewinnym głosem.
Cionek w najbliższym czasie otrzyma polski paszport i często podkreślał, że liczy na powołanie do drużyny Franciszka Smudy, który był obecny na meczu Polonii z Jagiellonią.
- Faul na Sobiechu był bardzo paskudny, ale przez jedno przewinienie nie można skreślać piłkarza - broni Cionka selekcjoner reprezentacji Polski, zastrzegając jednak, że nie zamierzał powoływać gracza "Jagi".