Super Express: - Jest pan gotowy na Legię?
Leszek Ojrzyński: - Już dawno byłem! Praca w Legii to wielka presja ale i wielki zaszczyt. Wiadomo jaki to jest klub i jakie są wobec niego oczekiwania. Myślę, że dałbym sobie radę. Na razie jednak, tylko tak sobie rozmawiamy, bo do mnie nikt się z Warszawy odzywał.
- Poradziłby pan sobie nawet w szatni pełnej piłkarzy z tak dużym ego? Ponoć zawodnicy buntują się przeciwko Ricardo Sa Pinto, bo ten rządzi autorytarnie. Pan też jest zwolennikiem dyscypliny i przez to mógłby pan za długo przy Łazienkowskiej nie popracować…
- Jestem pewien, że tak by nie było. Rzetelna praca zawsze się obroni, a stosunki między trenerem a zawodnikami muszą opierać się na szczerości i uczciwości. Liga polska wbrew pozorom to małe środowisko. Łatwo sprawdzić, jak byłem odbierany w szatniach klubów, w których pracowałem. Nie mam się czego wstydzić. Trzy z czterech drużyn ekstraklasy, to za moich czasów, osiągnęły najlepsze wyniki w swojej historii.
- Zdarzyło się panu, że drużyna, którą pan prowadził grała przeciwko panu? Pytam, bo mówi się, że piłkarze Legii robią wszystko żeby zwolnić Sa Pinto.
- Nie sądzę. Drużyna zawsze powinna grać tak, żeby zwyciężyć. Piłkarze to nie są głupi ludzie. Mają rodziny na utrzymaniu i doskonale zdają sobie sprawę, że świadomie przegrywając, pozbawiają się premii i tym samym okradają swoje żony i dzieci.
- To dlaczego Legia tak fatalnie zaprezentowała się przeciwko Wiśle?
- Nie zamierzam się mądrzyć i oceniać, ale pewne błędy każdy widział. Jeżeli na lewej obronie wychodzi ofensywnie grający Rocha, to wiadomo, że biegający na prawym skrzydle w Wiśle Błaszczykowski jest na tyle dobrym zawodnikiem, że któreś z tych wyjść Portugalczyka do przodu, na pewno wykorzysta. I tak się stało. Rocha jest odpowiedzialny za dwie bramki dla rywali.
- W mediach społecznościowych pana kandydaturę na trenera stołecznego klubu mocno popiera były współwłaściciel i prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Znając chłodne stosunki pomiędzy byłym, a obecnym szefem klubu z Łazienkowskiej Dariuszem Mioduskim, nie boi się pan, że takie poparcie jest jak pocałunek śmierci?
- Znajomi przysyłają mi linki z poparciem pana Leśnodorskiego i śmieją się, że moja kandydatura już przepadła, bo obecny właściciel na złość poprzednikowi, nie będzie mnie brał pod uwagę. Czy tak rzeczywiście jest? Poczekamy, zobaczymy. Na razie drużynę prowadzi Ricardo Sa Pinto i na pewno nie życzę mu porażek i dymisji. Jak będzie, tak będzie. Legia to wielkie wyzwanie, ale jeśli oferta z tego klubu się nie pojawi, to też sobie poradzę.
- Pogrążona w kryzysie Legia ma szanse na obronę mistrzostwa Polski?
- Oczywiście, że tak.
Polecany artykuł: