Raków przed 32. kolejką miał w swoich rękach losy tytułu mistrzowskiego. Trzy wygrane sprawiłyby, że nie musiałby oglądać się na to, co robią rywale, czyli Lech i Pogoń. Mecz z Cracovią nie ułożył się jednak po myśli zespołu częstochowskiego. Co prawda prowadzenie dał mu Vladislavs Gutkovskis, ale po przerwie goście wyrównali: do siatki Rakowa trafił Sergiu Hanca. Kolejne ataki gospodarzy nie przynosiły efektów, wciąż utrzymywał się wynik remisowy.
Podczas jednej z ostatnich akcji ofensywnych Rakowa, po rzucie rożnym, trener Marek Papszun wybiegł z ławki rezerwowych. To zdarza mu się często, jest bowiem bardzo ekspresyjnym człowiekiem i szkoleniowcem. Tym razem jednak nie zatrzymał się przy linii bocznej. Wbiegł na boisko, machając rękami i krzycząc coś w kierunku zawodników. Nie zdołał go zatrzymać nawet podążający za nim krok w krok sędzia techniczny. Dopiero gwizdek głównego arbitra, który przerwał grę ze względu na uraz jednego z zawodników gości, ostudził nieco emocje szkoleniowca.
Jerzy Brzęczek otrzymał wsparcie od legendy. Dariusz Szpakowski kibicuje byłemu selekcjonerowi
Po spotkaniu wyjaśnił on swój emocjonalny wybuch. Chodziło o zachowanie bramkarza Rakowa. Szukając sposobu na zdobycie zwycięskiego gola, sztab szkoleniowy częstochowian w pole karne gości wysłał właśnie Vladana Kovacevicia, licząc na jego wzrost w walce o górną piłkę. Dośrodkowanie do niego nie dotarło, ale piłka po opuszczeniu „szesnastki” Cracovii znów trafiła do graczy gospodarzy. Bośniacki bramkarz wrócił więc w sąsiedztwo bramki „Pasów”. Strasznie zezłościło to jednak trenera Rakowa, który w ekspresyjny sposób próbował nakazać swemu podopiecznemu powrót do własnej bramki, obawiając się szybkiej kontry rywali. - Kovacević dostał zgodę, żeby pobiec pod bramkę Cracovii przy rzucie rożnym. Chcieliśmy wygrać, więc podjęliśmy takie ryzyko. Miał jednak w razie kontynuacji gry natychmiast wracać. Nie zrobił tego i stąd wzięła się moja reakcja – wyjaśniał Marek Papszun. Jego zachowanie wywołało jednak sporo komentarzy.
Remisując 1:1, Raków stracił pozycję lidera tabeli. Nie stracił szans na mistrzostwo, ale musi teraz liczyć na potknięcie Lecha Poznań. Oraz oczywiście wygrać dwa pozostałe mecze, w których zmierzy się z Zagłębiem Lubin oraz Lechią Gdańsk.
Kibice już posadzili go na tronie, ale trener Lecha mówi o trudnych chwilach. „Troszkę siadł mental”