- Boisko nie pomagało w grze, ale pretensje możemy mieć tylko do siebie. Prowadziliśmy 1:0, kontrolowaliśmy sytuację, ale moment nieuwagi okazał się bardzo kosztowny - mówił po meczu zastępujący zawieszonego trenera Legii Macieja Skorżę jego asystent - Jacek Magiera.
Ten kosztowny błąd popełnił hiszpański stoper Inaki Astiz. Po ładnej asyście Jakuba Wawrzyniaka i golu Michała Kucharczyka Legia prowadziła 1:0 i wydawało się, że po tak udanym początku nie da sobie zrobić krzywdy. Astiz zachował się jednak nieodpowiedzialnie, kopiąc w polu karnym w niegroźnej sytuacji Marcina Kaczmarka. Skrzydłowy Widzewa upadł teatralnie, w pierwszej chwili wydawało się, że symulował i wściekli legioniści pośpieszyli do arbitra Piaseckiego z pretensjami.
Powtórki rozwiały jednak wątpliwości - karny, którego na wyrównującą bramkę zamienił Radosław Matusiak, Widzewowi się należał.
Po przerwie Legia atakowała, ale z minuty na minutę na piaszczystej murawie w Łodzi grała coraz większy "piach". Na dodatek gdyby nie Kuciak, po groźnych kontrach Widzewa straciłaby kolejne bramki.
W 79. minucie wydawało się, że legioniści zdołają jednak wygrać. Po strzale Miro Radovicia piłka zatrzepotała w siatce, ale sędzia Piasecki szybko przerwał szaloną radość gości, odgwizdując spalonego. Wściekli "wojskowi" awanturowali się, ale powtórka znów pokazała, że nie mieli racji. Uderzoną przez "Rado" piłkę przepuścił między nogami Danijel Ljuboja, który był na spalonym i absorbował uwagę bramkarza.
- Teraz, już na chłodno, mogę powiedzieć, że sędzia podjął dobre decyzje, chociaż w trakcie spotkania nie zgadzaliśmy się z nimi - przyznał po meczu pomocnik Legii, Michał Żyro.