Do groźnego wypadku z udziałem Henryka Kasperczyka doszło w piątek wczesnym popołudniem. Jak sam wyznał, podczas koszenia poślizgnął się i spadł z pochyłości. – Kosiłem trawnik traktorkiem, a potem wziąłem taką dużą kosiarkę ręczną. Trochę pokropiło i było ślisko. Byłem na pochyłym terenie, poślizgnąłem się i poleciałem w dół – opisuje Kasperczak, cytowany przez portal Przegląd Sportowy Onet. Okazało się, że legendarny trener ma złamane udo i już przeszedł operację. Niestety, to nie koniec problemów. – Niestety okazało się, że to nie koniec. Bardzo bolały mnie żebra, zrobiono badania i okazało się, że mam też złamane. Nie wiadomo jeszcze, na ile to jest poważne – dodał Kasperczak, jak jednak przyznaje, wszystko mogło skończyć się naprawdę tragicznie.
Henryk Kasperczak przemówił po wypadku. Mówi o szczęściu
Były trener przyznał, że miał sporo szczęścia, że używany przez niego sprzęt nie trafił go w głowę. – Dobrze, że kosiarka nie trafiła mnie w głowę, bo nie wiem, czy byśmy teraz rozmawiali. Na szczęście jestem dość sprawny i silny, nie straciłem przytomności i mogłem wezwać pomocy. Po godzinie przechodzili obok jacyś ludzie i zawiadomili odpowiednie służby – wyjaśnił 76-latek na łamach Przeglądu Sportowego Onet.
Jako piłkarz Kasperczak może pochwalić się trzecim miejscem na mistrzostwach świata w 1974 roku oraz srebrem olimpijskim z 1976 roku. Jako trener prowadził m.in. Metz, Saint-Etienne, Strabourg, a w Polsce Górnik Zabrze i Wisłę Kraków – to właśnie z pracy w Wiśle jest szczególnie kojarzony. Był również selekcjonerem Wybrzeża Kości Słoniowej, Maroko, Tunezji, Mali czy Senegalu.