Pierwsza dekada XXI wieku nie przyniosła zbyt chlubnych historii w polskiej piłce klubowej. Co chwilę bowiem z szaf wypadały trupy - kolejnym klubom udowadniano korupcję, za którą potem wymierzano kary. Niektórzy płacili za wszystko niezwykle słono, ponieważ byli degradowani do niższej klasy rozgrywekowej - tak stało się m.in. w przypadku Górnika Łęczna, Zagłębia Sosnowiec czy Korony Kielce. A co zrobić obecnie z Cracovią, która musi odcierpieć za wydarzenia z rozgrywek 2003/2004?
Robert Lewandowski rozkręca nowy biznes za ponad 70 milionów. Ogromne dofinansowanie od państwa
Według informacji "Interii", krakowianie poddadzą się karze pięciu ujemnych punktów w nowym sezonie, a ponadto zapłacą milion złotych grzywny. Nie brakuje głosów, że to zbyt łagodne konsekwencje w porównaniu z tym, co spotkało wiele innych ekip. - Kilka rzeczy trzeba sobie wyjaśnić. Przed laty za korupcję w związku karano, jak się komu podoba, według własnego widzimisię. Karanie klubu po 17 latach nie jest nigdy łatwe. Nie zapomnijmy, że Cracovia, która ma na sumieniu dużo, bo weszła do Ekstraklasy w sporej mierze dzięki korupcji, później z tej Ekstraklasy spadła i z powrotem awansowała. Już w sposób uczciwy - zwraca uwagę Boniek w rozmowie z "Interią".
I dodaje: - Degradację wycofano z karomierza zanim ja zostałem prezesem. Nie możemy się jednak poddać hejtowi ani trollingowi. Działamy wedle jasnych reguł. Za korupcję karzemy każdego, kto w niej uczestniczył. W ciągu ośmiu lat PZPN ukarał kilkaset ludzi. Jest to kompetencja Komisji Dyscyplinarnej i Rzecznika Dyscyplinarnego. Jeśli chodzi o Cracovię, to dla wizerunku klubu i stabilizacji rozgrywek poddanie się przez klub karze byłoby na pewno lepszym rozwiązaniem. Przy czym zaznaczam - nie ma takiej, którą by można uznać za sprawiedliwą.