- Pseudokibice rozwalą nam Euro?
Zbigniew Boniek (55 l.): - Spokojnie. My, Polacy, mamy taki charakter, że wielkie wydarzenia, imprezy wywołują w nas dumę narodową, potrzebę zjednoczenia. Nie sądzę, by podczas mistrzostw Europy doszło do burd na trybunach. Problemem są grupy kibiców skupione w klubach. To tam rządzą i śmieją się właścicielom w oczy. A ci nie chcąc mieć kłopotów, stracić wpływów z biletów i sponsorów, pozwalają im na bardzo wiele. To rodzi patologię, z którą teraz mamy do czynienia.
- Przemoc, wulgaryzmy, burdy na stadionach to problemy, z którymi i PZPN, i państwo nie potrafią sobie poradzić od kilkunastu lat. Dlaczego?
- PZPN nie ma narzędzi wykonawczych do walki z kibolami. Nie może ich zamykać, nakładać grzywien, izolować. Od tego jest państwo. Weźmy Anglię: tam na banerach okalających boisko od strony trybun są ostrzeżenia: spowodujesz zadymę, staniesz na boisku itd., to więcej nie wejdziesz na stadion. I to jest egzekwowane. U nas tego nie ma. Tyle mówiło się o sądach 24-godzinnych, czy ta instytucja jeszcze w ogóle funkcjonuje?! Pseudokibice w halach i na stadionach czują się bezkarni. Podam przykład: gdybyśmy we dwóch z pięćdziesięcioma odpalonymi racami stanęli na rondzie Waszyngtona w Warszawie i zaczęli wyzywać ludzi, to ile by minęło czasu, zanim by nas zgarnęli? Pół minuty! A na stadionie takie "akcje" trwają przez półtorej godziny!
Przeczytaj koniecznie: Jest decyzja Legii. "Staruch" znów ma zakaz stadionowy!
- Jest sposób, by wyciąć tego raka?
- Skuteczna egzekucja surowych kar. Ale póki co u nas to tylko teoria...
- Co teraz powinni zrobić działacze Legii?
- Nie mogą przestraszyć się kolejnego konfliktu z kibicami. Bo jeżeli człowiek, który uderzył Rzeźniczaka, zostałby zatrzymany i nałożono by na niego nakaz stadionowy, a dziesięć tysięcy ludzi na "Żylecie" zaczęłoby potem protestować, to na miejscu właścicieli doszedłbym do wniosku, że nie ma tu sensu robić piłki...