Niecały tysiąc kilometrów lotu i jest się na miejscu. Za reprezentantami Polski szybka podróż do Petersburga. W poniedziałek o godz. 18.00 ekipa Paulo Sousy zmierzy się ze Słowacją. W niedzielę po godz. 17.00 kadrowicze dotarli do hotelu. Wśród piłkarzy panował spokój. Wszyscy ubrani elegancko, spokojnie przemieszczali się do hotelu. Oczywiście w asyście ochroniarzy. Ci nie odstępują ich na krok. Zwłaszcza Roberta Lewandowskiego, który jest bożyszczem nie tylko kibiców z Polski, ale również z całego świata. "Lewy" ma fanów wszędzie, dlatego opieka nad nim jeszcze szczególnie ważna.
Wynik tego spotkania już może przesądzić o „być albo nie być” Polaków w fazie pucharowej turnieju. Mecz poprowadzi Rumun Ovidiu Alin Hategan.
To czwarty udział Polaków w mistrzostwach Europy. Dotychczas tylko raz udało im się wygrać mecz inauguracyjny. Pięć lat temu w Nicei piłkarze prowadzeni przez Adama Nawałkę pokonali Irlandię Północną 1:0. W 2012 roku Polacy zremisowali 1:1 z Grecją na Stadionie Narodowym w Warszawie, w 2008 roku w Klagenfurcie lepsi okazali się Niemcy (0:2)
Lewandowski trenuje malutką piłką, jej średnica to 40 milimetrów. Szczęka opada [ZDJĘCIA]
Był też jednak w tej całej logistycznej operacji spory zgrzyt. Oczywiście nie z winy polskiej. Piłkarze Sousy chcieli odbyć na stadionie w Petersburgu ostatni trening przed meczem ze Słowacją. Okazało się to jednak niemożliwe. Organizatorzy nie zgodzili się na trening przedmeczowy, bowiem obawiają się o stan murawy. W sobotę odbył się tam już jeden turniejowy mecz - Belgii z Rosją. Polacy zagrają tu również ze Szwecją. Poza tym w Petersburgu odbędzie się też starcie Szwedów ze Słowacją.