Super Express: - Najważniejsze pytanie: jak się pan teraz czuje?
Rustu Recber: - Moje ciało jest jak po ciężkiej fizycznej walce, powiedziałbym, że boleśnie poobijane, ponieważ przeszedłem długie i trudne leczenie. Na szczęście najgorsze poza mną, z każdym dniem czuję się coraz lepiej, ale do pełni sił jeszcze trochę brakuje. Staram się nie mówić zbyt dużo, oszczędzam płuca…
- Jaki moment, albo co było dla pana najtrudniejsze w tej chorobie? Bo każdy przechodzi ją nieco inaczej…
- W moim przypadku najtrudniejsze były kłopoty z oddychaniem, w sensie nie mogłem wziąć głębszego oddechu, był taki płytki. Problemem była też długo utrzymująca się gorączka.
- Światowe media informowały o przebiegu pańskiej choroby, ale w dziś to już nie wiadomo co jest prawdą, a co nie… Czytałem na przykład relacje, że pana skóra zrobiła się szara…
- To nieprawda, nic takiego nie miało miejsca. Prawdą jest natomiast to, że miałem problemy z mówieniem, bo cały czas kaszlałem.
- Były momenty zwątpienia, gdy bał się pan, że przegra tę walkę, czy ani przez moment?
- Nie, nie nie! Ani przez moment nie bałem się, że stracę życie. Miałem wielkie wsparcie z wszystkich stron, a przede wszystkim wspaniałych lekarzy. Oni wykonali wielką pracę, po prostu wyciągnęli mnie z tej choroby.
- W pewnym momencie media informowały, że znalazł się pan w stanie krytycznym…
- To nieprawda. Nigdy nie było tak źle, w żadnym momencie nie znalazłem się w tak poważnym stanie. Mój organizm szybko zaczął reagować na leczenie i wszystko poszło w dobrym kierunku. Ale gdy ktoś pyta, czy to był mój najtrudniejszy „mecz”, to odpowiadam, że zdecydowanie tak!
- W szpitalu spędził pan aż 11 dni…
- Tak. Pierwszych siedem dni było bardzo trudnych, walczyliśmy ostro. A reszta była… piękna. Bo już było wiadomo, że walka została wygrana. Opiekowało się mną dwóch specjalistów: jeden od infekcji a drugi od płuc, od oddychania. Kiedy mój stan zdrowia zaczął się poprawiać, poczułem się wspaniale. Bo dla mnie to było nowe doświadczenie. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji.
- Jaką ma pan wiadomość, jakieś słowa otuchy, dla tych, których wirus też dopadł?
- Ten wirus to przekleństwo, musimy traktować go bardzo poważnie. Ale nigdy nie traćcie wiary i bądźcie cierpliwi! Tę walkę można wygrać.