Łeb w łeb to za mało (video!)

2009-08-07 9:34

Była walka, pasjonujące zwroty akcji i wspaniała atmosfera na trybunach. Zabrakło tylko upragnionego zwycięstwa i awansu. Po remisie 2:2 z Broendby (w Kopenhadze było 1:1) Legia znów bardzo wcześnie pożegnała się z europejskimi pucharami.

- Nie możemy bronić wyniku 0:0. Jeżeli nastawimy się na taki rezultat, to przegramy - ostrzegał przed meczem trener Jan Urban.

Obawy, że jego podopieczni zagrają zbyt defensywnie (po 1:1 w pierwszym meczu wystarczał im bezbramkowy remis), okazały się zupełnie niepotrzebne. Bo Legia już w 7. minucie straciła bramkę. Po rzucie rożnym rosły obrońca Broendby Max von Schlebrugge pofrunął w polu karnym "wojskowych" tak wysoko i strzelił tak precyzyjnie, że Jan Mucha był bezradny.

Mecz jeszcze dobrze się nie rozpoczął, a "wojskowi" byli już w tarapatach. Wtedy przekonali się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Po zadymie przed meczem w Kopenhadze, po której fani oskarżali władze Legii o perfidną prowokację, pojawiły się plotki, że pseudokibice w ramach zemsty zrobią w czasie meczu zadymę. Nic z tych rzeczy. Gdy warszawscy piłkarze byli w potrzebie, ich fani odpowiedzieli fantastycznym dopingiem. Niesieni nim legioniści zepchnęli rywali do obrony, aby po chwili wyrównać (gol Piotra Gizy).

Przed przerwą Legia miała zdecydowaną przewagę, jednak kolejna bramka mimo doskonałych okazji nie chciała paść. Na początku drugiej połowy Maciej Iwański wykorzystał rzut karny po faulu na Marcinie Mięcielu.

Radość w szeregach legionistów była ogromna, ale... bardzo krótka. Już cztery minuty później wyrównał Holmen, wykorzystując irytującą bierność warszawskich obrońców i stało się jasne, że gospodarze muszą postawić wszystko na jedną kartę.

Legia ambitnie atakowała, ale mądrze broniący się Duńczycy nie pozwalali jej na zbyt wiele. A z minuty na minutę wiara "wojskowych" w to, że jeszcze raz są w stanie się podnieść malała. Nie pomogło wprowadzenie na boisko bohatera ligowego meczu z Zagłębiem - Adriana Paluchowskiego. Podopiecznym Jana Urbana nie udało się strzelić zwycięskiej bramki.

Odpadli po pasjonującej walce z zespołem, który okazał się bardzo silnym rywalem. Blamażu nie było, ale co z tego? Okazało się, że iść łeb w łeb z rywalem to za mało. Przygoda Legii z europejskimi pucharami, tak jak w poprzednich latach, kończy się zdecydowanie za wcześnie.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze