Trener Dinamo Mińsk omijał pytania o Łukaszenkę i Białouś
Legia Warszawa wygrała z Dinamo Mińsk 4:0 i objęła prowadzenie w tabeli fazy ligowej Ligi Konferencji UEFA, ale trudno było nie odnieść wrażenia, że piłka nożna była w czwartkowy wieczór przy ul. Łazienkowskiej 3 jedynie dodatkiem. Od pierwszego gwizdka kibice zgromadzeni na trybunach, także w sektorze "gości" (gdzie zasiedli białoruscy opozycjoniści żyjący poza ojczyzną i sprzeciwiający się polityce na Białorusi), wspierali się nawzajem w "pozdrowieniach" skierowanych przede wszystkim w stronę Aleksandra Łukaszenki. Towarzyszyły temu liczne flagi i transparenty, a na stadionie Legii dominowała biało-czerwono-biała flaga wolnej Białorusi. Nic dziwnego, że polityka zdominowała też konferencję trenera Dinama Mińsk, Wadima Skripczenki. Ten w sposób przywołujący od razu na myśl czasy PRL-u sprytnie unikał konkretnych odpowiedzi na pytania dziennikarzy.
Legia Warszawa – Dinamo Mińsk: Znajdź się na trybunach! Galeria zdjęć kibiców
Absurdalna konferencja białoruskiego trenera po meczu z Legią
- Piłkarze skoncentrowali się na zadaniach. Żadne okrzyki czy banery im nie przeszkadzały, to profesjonaliści. Zawsze grają o dobry wynik, ale dzisiaj się nie udało. Frekwencja czy atmosfera to dodatkowe elementy - powiedział już na początku trener Dinamo o atmosferze w Warszawie. Został więc zapytany, dlaczego nie można zobaczyć czegoś takiego na Białorusi - mecz Legii z Dinamo decyzją Łukaszenki nie był przecież transmitowany w tamtejszej telewizji.
- Dlaczego nie możemy zobaczyć czegoś takiego na Białorusi? - spytał z niedowierzaniem. Dziennikarze zaczęli więc konkretniej pytać o jego odczucia, gdy przez niemal cały mecz słyszał obraźliwe przyśpiewki i widział flagi wymierzone w Łukaszenkę.
- Szczerze mówiąc, słyszałem po prostu hałas z trybun. Trudno powiedzieć, jakie były dokładne słowa. Jako trener jestem "12 zawodnikiem" w polu i starałem się przekazywać zawodnikom wskazówki, żeby wykonywali to, na co się umówiliśmy. Okrzyki z trybun są czynnikiem zewnętrznym, który sprawia, że atmosfera na stadionie jest dobra. Kibice Legii przede wszystkim wspierali swój zespół i te okrzyki były charakteru motywacyjnego - zakłamywał rzeczywistość Skripczenko.
Po meczu piłkarze Dinamo i trener szybko zeszli do szatni, pomijając sektor "gości" z kibicami. Nikogo na stadionie to nie zdziwiło, ale dziennikarz "Super Expressu" postanowił u źródła spytać, dlaczego nie podziękowali swoim kibicom za doping.
- Nie wiem, dlaczego piłkarze nie podeszli. Być może byli sfrustrowani wynikiem. 0:4 to naprawdę poważny wynik i byli rozgoryczeni. Też chciałem szybko z nimi porozmawiać i poprosiłem, żeby szybko zeszli do szatni. Chciałem ich zmotywować do kolejnego ważnego meczu w lidze. Moim zadaniem jest nie krytykować, tylko wspierać - inna sytuacja byłaby po wyrównanym meczu, a dziś Legia była znacznie lepsza - zakończył białoruski trener.