- Należy pochwalić Dynamo za organizację gry. Potrafią zamknąć dostęp do własnej bramki. Mają siedemnaście czystych kont w lidze. Bardzo są zdyscyplinowani i potrafią bronić – trener Goncalo Feio wykonał bardzo rzetelną analizę postawy rywala w meczach pucharowych i ligowych. Można było z tych słów wnioskować, że kluczem do dobrego wyniku będzie szybko zdobyty gol, który powinien rozwiązać worek z trafieniami.
Brazylijsko-hiszpańska masakra piłą mechaniczną
I tak się stało! Choć pozbawieni Maxa Oyedele, legioniści wyszli na murawę pewni siebie. Prowadzić powinni już w 8. minucie, ale golkiper gości obronił uderzenie Marca Guala, a poprawka Luquinhasa była niecielna. To jednak była zapowiedź tego, co zdarzyło się później. Legioniści – kilka dni po Halloween – zaproponowali swym kibicom (a przede wszystkim gościom) brazylijsko-hiszpańską masakrę piłą mechaniczną!
U progu 11. minuty Luquinhas był już bowiem skuteczniejszy. Tym razem uderzał po ziemi, nie zostawiając złudzeń Fiodorowi Łapouchowi. Jego koledzy w tej odsłonie te złudzenia jeszcze próbowali zachowywać: Gabriel Kobylak musiał bronić groźny strzał Stevena Alfreda, a w samej końcówce 1. połowy fatalnie w dobrej okazji spudłował Dmitrij Podstriełow. Legia jednak też miała dobre okazje: Marc Gual już po minięciu bramkarza źle dogrywał jednak piłkę do kolegów.
Bartosz Kapustka o walce o mistrzostwie, hicie kolejki z Lechem. Tak kapitan Legii mówi o reprezentacji Polski
1:0 do przerwy nie gwarantowało spokoju. Legioniści szybko się jednak o niego postarali. W niespełna kwadrans definitywnie rozstrzygnęli losy spotkania. Rzut karny – choć podyktowany dopiero na sygnał z VAR-u - po zagraniu ręką Aleksandra Sielawy został pewnie wykorzystany przez gospodarzy. Goście się odkryli i… błyskawicznie zostali skarceni dwukrotnie po legijnych kontrach: dublet najpierw ustrzelił Luquinhas, a potem pozazdrościł mu go Gual.
Legia wygrała po raz trzeci, fantastycznie patrzy się na tabelę Ligi Konferencji!
Fiesta na boisku, gorąca atmosfera na trybunach. Radość z kolejnych bramek strzelanych przez warszawian mieszała się – jak to na Łazienkowskiej bywa – z zaangażowaniem społeczno-politycznym. Mówiąc wprost: dostało się „po uszach” białoruskiemu dyktatorowi, Aleksandrowi Łukaszence.
Po wygranych z Realem Betis (1:0) i FK Bačka Topola (3:0), podopieczni Feio wygrali po raz trzeci. Jeszcze wyżej, i znów bez straty bramki. Nic dziwnego, że po końcowym gwizdku to właśnie Legia zajęła miejsce w fotelu lidera Ligi Konferencji. Dziewięć punktów na półmetku rywalizacji fazy ligowej w tych rozgrywkach już w zasadzie gwarantuje warszawianom wiosenne występy w fazie play-off.
Legia Warszawa – Dinamo Mińsk 4:0 (1:0)
1:0 Luquinhas 10. min, 2:0 Gual 51.min (karny), 3:0 Luquinhas 55. min, 4:0 Gual 58. min
Sędziował: Atilla Karaoglan (Turcja). Widzów: 22723
Legia: Kobylak – Wszołek, Pankov (60. Jędrzejczyk), Kapuadi, Vinagre (73. Kun)– Kapustka (77. Celhaka), Augustyniak Ż, Morishita – Chodyna, Gual (60. Nsame) Luquinhas (73. Alfarela)
Dinamo: Łapouchow – Pigas Ż, Poljakow, Gawriłowicz Ż (66. Żerdew), Rai – Sielawa (82. Okoro), Demczenko, Kalinin – Siedko (66. Adeola), Alfred Ż, Podstriełow Ż