"Super Express": - Jak się grało przeciwko rodakom?
Gergo Lovrencsics: - Było trochę inaczej niż zwykle, ale jestem zadowolony. Po raz pierwszy grałem w zagranicznej drużynie przeciw Węgrom, więc to było coś nowego. Rozumiałem wszystko na boisku, słyszałem na bieżąco, co się dzieje, jaką mają taktykę. W dzisiejszym futbolu to normalne, że grasz przeciwko rodakom.
- Videoton był dużo słabszy?
- Przede wszystkim to my w końcu zagraliśmy lepiej. Celem numer jeden było, by nie stracić gola i to się udało. Trener tuż przed meczem mówił nam też, żeby strzelać jak najwięcej goli, ile tylko się da. Nareszcie jesteśmy skuteczni, ja miałem w tym meczu asystę, więc są powody do zadowolenia. Teraz musimy jednak utrzymać ten poziom.
Lech Poznań zlał Videoton 3:0! "Kolejorz" jest jedną nogą w Lidze Europy
- Awans macie już zapewniony?
- Na pewno nie, mój powrót do domu, na Węgry, to nie będzie wycieczka. Musimy uważać, bo Videoton stworzył sobie u nas kilka sytuacji i w rewanżu może być podobnie. Trzeba potraktować ten mecz bardzo poważnie, ale najpierw czeka nas walka w lidze, a gramy z liderem.
- Piast Gliwice jest groźniejszy od mistrza Węgier?
- Piast jest w dobrej formie, dobrze im idzie, są pierwsi w tabeli. Dla nas to nie powinno być jednak przeszkodą. Jesteśmy mistrzem Polski, gramy u siebie, interesuje nas tylko zwycięstwo. Po wysokiej wygranej w pucharach na pewno wyjdziemy na Piasta podbudowani. Myślę, że teraz bardziej uwierzymy w siebie i nabierzemy pewności w grze. Wciąż potrafimy wygrywać.
- Znów gracie co trzy dni, jesteś zmęczony?
- Jest spory wysiłek, ale nie jest tak źle. Gorzej, że nie mam kiedy pojechać na ryby, bo cały czas trenujemy i są mecze. Teraz skupiam się tylko na tym, żeby ta lokomotywa rozpędziła się tak jak należy. Myślę, że teraz nabraliśmy już właściwego tempa i powinniśmy je utrzymać. Jeśli tak się stanie, awansujemy do grupy Ligi Europejskiej i wtedy... w końcu pojadę na ryby.