Po pierwszym meczu czwartej rundy eliminacji Ligi Europy, sytuacja w parze Rangers FC - Legia Warszawa wciąż nie jest wyjaśniona. Wicemistrzowie Polski zremisowali bezbramkowo na własnym obiekcie i jadą na Ibrox Park walczyć o awans do fazy grupowej europejskiej "drugiej ligi".
Podopieczni Aleksandara Vukovicia nie stoją na straconej pozycji. Ten mecz jest ważny dla Legii nie tylko ze względu na ambicje powrotu na salony, ale również ze względów finansowych. Wejście do fazy grupowej Ligi Europy pozwoli zasilić budżet klubu o bardzo przyzwoitą sumę.
Sam awans do kolejnego etapu LE oznacza zastrzyk w sumie trzech milionów euro. A do tego dochodzą jeszcze pieniądze z dni meczowych, praw transmisyjnych i ewentualnych zdobytych punktów. Łączna suma wszystkich premii i bonusów oscyluje w okolicach kilkunastu milionów złotych, nawet w przypadku nie zdobycia ani jednego punktu.
Jeśli Legia myśli o awansie do fazy grupowej jeszcze w regulaminowym czasie gry, musi wygrać na wyjeździe albo doprowadzić do bramkowego remisu. Zwycięstwo Rangers FC premiuje awansem Szkotów. Wynik 0:0 daje dogrywkę - o rozstrzygnięciu mogą wtedy również zadecydować rzuty karne.