„Super Express”: - Nie daliście sobie szansy na dobry nastrój przed meczem z Portugalczykami, przegrywając ligowe spotkanie w Zabrzu…
Giannis Papanikolaou: - Nie daliśmy… Zawsze gramy po to, by wygrywać, niezależnie od przeciwnika i od rozgrywek. Dwa tygodnie wcześniej pokonaliśmy w Warszawie Legię, w niedzielę przegraliśmy w Zabrzu… To duże rozczarowanie dla nas. Jeżeli chcesz ponownie być mistrzem – a to jest nasz cel – musisz wygrywać takie mecze.
- Co więc trzeba w meczu ze Sportingiem poprawić, by znów nie schodzić z boiska rozczarowanym?
- Trudno mi wyjaśnić, co się stało w Zabrzu. Paradoksalnie nie ma zbyt wielu rzeczy, które powinniśmy poprawić. Koncentrację przede wszystkim, bo przecież traciliśmy gole w sytuacjach, które trenowaliśmy i w których w zasadzie wiedzieliśmy, jak się zachowywać. Tak, potrzeba nam więcej skupienia.
- Ale na Sporting i tak może nie starczyć...
- Sporting to wielki klub, ze wspaniałą historią i znakomitymi zawodnikami. Nam pozostaje zagrać po prostu dobrą piłkę i liczyć, że osiągniemy dobry rezultat.
- Dla was to mecz ostatniej szansy, by pozostać w grze pucharowej również na wiosnę?
- Ostatnia szansa? Nie lubię tego określenia. Wolę myśleć, że to wielka szansa na miejsce w historii dzięki dobremu wynikowi z tak silnym przeciwnikiem.
- Co będzie kluczowe dla dobrego wyniku?
- Zagrać zespołowo i z pasją. Jeśli uda nam się zgrać te dwa elementy, powinno być dobrze. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale będzie nas napędzać świadomość, że – jak powiedziałem – możemy zrobić coś historycznego.
- A czego się pan spodziewa ze strony rywali?
- Bardzo intensywnej gry i wielkiej jakości piłkarskiej. Od wielu lat ten zespół gra przecież w europejskich pucharach, zawsze na wysokim poziomie.
- Po meczach z FC Kopenhaga i Sturmem Graz nie brakowało głosów krytykujących jakość sosnowieckiej murawy. Wpisuje się pan w te opinie?
- Nie będę kłamać: boisko jest kiepskie, nie pomaga w prezentowaniu dobrego futbolu – i wszyscy to widzą. Nie wiem, jakie będzie w czwartek. Jestem pewien, że grając w Częstochowie, nasze szanse byłyby większe. To przecież nasz dom. Grając w Sosnowcu tak naprawdę czujemy się tak, jakbyśmy wszystkie mecze w Lidze Europy rozgrywali na wyjeździe.