„O meczu z Rakowem pogadać możemy… po meczu” – zastrzegł Szymon Włodarczyk, gdy namawialiśmy go do rozmowy. I tak się właśnie umówiliśmy; w niczym bowiem owo zastrzeżenie nie przeszkadzało nam w długim wywiadzie dla „SE” o ostatnich miesiącach w życiu 21-letniego snajpera.
„Włodar” wszedł do austriackiej Bundesligi z dużym przytupem: cztery gole w pięciu pierwszych grach ligowych w niespełna miesiąc, do tego hat-trick w starciu w krajowym pucharze. A potem… zaczęło być trudniej. - Na własnej skórze odczułem, że przeciwnicy częściej niż w pierwszych grach skupiają na mnie swoją uwagę – nie kryje snajper Sturmu.
- Z drugiej strony nie ma się co oszukiwać: gdybym we wrześniu i październiku miał taką formę, jak w lipcu i sierpniu, to dziś miałbym na koncie więcej bramek niż Erling Haaland – śmieje się Włodarczyk. Nazwisko świetnego norweskiego snajpera pada – jak się okazuje – nieprzypadkowo. - On też w świat wielkiej piłki ruszał z Austrii i tutejszej Bundesligi – nasz rozmówca przypomina gole strzelane przez Skandynawa w barwach RB Salzburg.
I przyznaje, że to jeden z jego piłkarskich wzorów, którego tropem chciałby podążać. - Pewnie, że marzę o poziomie Haalanda! Chciałbym być jak on! - mówi Szymon Włodarczyk. Z entuzjazmem, ale i pokorą w głosie. - Doskonale wiem, jak daleko mi do niego – dodaje. A potem… wskazuje pewne cechy wspólne z norweskim supersnajperem.
- Też jestem szybkim zawodnikiem, więc pod jakimiś względami: wzrostu, szybkości właśnie, ciągu na bramkę, umiejętności znajdowania się w dobrych sytuacjach, mógłbym się do niego porównywać – wylicza polski napastnik.
Czy Włodarczykowi owe marzenia uda się wcielić w życie? Jeden z kroczków ku temu wykonać może już w czwartek, w spotkaniu z Rakowem.