Po pięciu minutach meczu Lechii z Akademiją zakotłowało się nagle na trybunie za jedną z bramek. Wpadła na nią grupa chuliganów uzbrojonych w drewniane kije. Rozpoczęła się regularna bijatyka, w której nie zabrakło rannych i potrzebujących pomocy. Przytomnie zareagował między innymi bramkarz gdańszczan, Duszan Kuciak, będący w grupie piłkarzy Lechii próbujących z boiska przemówić bandytom do rozsądku. Nie tylko otworzył jedną z bramek ewakuacyjnych, umożliwiając kibicowi z dzieckiem przedostać się na murawę, ale i wezwał pomoc medyczną na sektor.
Mecz został wznowiony po czterdziestominutowej przerwie, z zastrzeżeniem, że każde następne naruszenie porządku spowoduje jego natychmiastowe przerwanie i – w konsekwencji – walkower dla rywali gdańszczan. Na murawie Lechia – mimo początkowych kłopotów – ostatecznie udowodniła swą wyższość nad debiutującym w pucharach rywalem, pewnie wygrywając 4:1. Hat-trickiem popisał się Flavio Paixao.
Przerażające sceny na trybunach w Gdańsku. Zobacz poniżej
Po meczu w szatni gdańszczan o radość z wysokiej wygranej nie było jednak łatwo. Więcej mówiono oczywiście o ewentualnych konsekwencjach chuligańskich zajść. Ten temat zdominował też oczywiście pomeczową konferencję prasową. - W pierwszej kolejności chciałbym wszystkich, którzy dzisiaj przybyli na stadion przeprosić, w imieniu swoim i drużyny, za to co się wydarzyło na trybunach. Jest nam wstyd, gramy dla ludzi, robimy wszystko, aby rodziny mogły przyjść na mecz, aby dzieci mogły przyjść na mecz i oglądać piłkarzy, naszą pasję i naszą pracę. Oni muszą czuć się bezpiecznie – mówił w jej trakcie trener Lechii, Tomasz Kaczmarek.
Szkoleniowiec gospodarzy przyznał, że w trakcie zarządzonej przez arbitra przerwy na spacyfikowanie chuliganów piłkarzom niełatwo było opanować emocje. - W pierwszym momencie byliśmy zszokowani, nie mogliśmy uwierzyć w to, co widzieliśmy. Są w naszym zespole zawodnicy, którzy mają na tej trybunie przyjaciół, na stadionie były również nasze rodziny. Jako zespół staramy się być na wszystko przygotowani, ale na coś takiego nie można być przygotowanym – podkreślał Kaczmarek. W końcu jednak jego podopieczni odpowiedzieli na bandyckie sceny w jedyny możliwy sposób. - Mieliśmy obowiązek wyjść na boisko i pokazać, czym jest prawdziwa Lechia. To była nasza odpowiedzialność, aby pokazać prawdziwym kibicom, kim jesteśmy, żeby mimo wszystko z uśmiechem na ustach mogli wrócić do domu - dodał trener gospodarzy.