„Super Express”: - Jakiego rywala spodziewać się powinni kibice Rakowa w czwartek?
Radosław Gilewicz: - Bardzo mocnego, solidnego, będącego drugą siłą ligi austriackiej. Kilka miesięcy temu piłkarze z Grazu pokonali RB Salzburg w finale krajowego pucharu; bynajmniej nie przez przypadek. A dwa tygodnie temu zremisowali u siebie z tym samym rywalem 2:2 w meczu ligowym. To drużyna grająca cały czas do przodu. Wchodzi na bardzo dużą intensywność, ma swój styl, jakość i siłę ofensywną. Po dziewięciu kolejkach wciąż jest niepokonana w Bundeslidze, a jedyne porażki w tym sezonie poniosła w kwalifikacjach Ligi Mistrzów z PSV Eindhoven, no i trzy tygodnie temu, w pierwszym spotkaniu fazy grupowej Ligi Europy, ze Sportingiem.
- Czyżby trochę syndrom Rakowa: silny w kraju, ale w pucharach jeszcze niewystarczający na przedstawicieli topowych lig europejskich?
- Porażkę ze Sportingiem można chyba określić mianem pechowej. Sturm to zespół dobrze zbalansowany: ma w składzie kilku 28-latków, ale też paru 20-latków, bardzo głodnych zwycięstw, sukcesów. W konstrukcji tej ekipy wielki udział ma oczywiście trener Christian Ilzer – swoją drogą to „gorące nazwisko” w Niemczech i tylko kwestią czasu jest, kiedy trafi do niemieckiej Bundesligi, bo ma fajny warsztat. Ale decydujący dla obecnego oblicza klubu człowiek siedzi w gabinetach działaczowskich. To Andreas Schicker – za moich czasów w Austrii Wiedeń wchodzący do drużyny seniorskiej z akademii – robiący aktualnie fantastyczną robotę w roli dyrektora sportowego Sturmu. Optymalnie spełnia życzenia ściągania zawodników „pod profil” gry preferowanej przez Ilzera: mają przychodzić albo doświadczeni, wybiegani i odpowiedni dla wysokiego pressingu zawodnicy, albo młodzi chłopcy, mało znani, ale – jak powiedziałem – głodni wygrywania.
- Tacy jak Szymon Włodarczyk?
- Sturm sięgnął po niego z założeniem, że to właśnie on zapełni w składzie lukę po Rasmusie Hojlundzie. To Duńczyk, który – w wielkim skrócie – przyszedł do Grazu z FC Kopenhaga za 2 mln euro, po pół roku – z 12 golami w 21 grach – odszedł za 14,5 mln euro do Atalanty, by minionego lata zostać kupionym przez Manchester United za 75 mln euro!!! Niedawno strzelił Bayernowi gola w Lidze Mistrzów. Jak widać – to wielkie wyzwanie dla Szymona. Mam na myśli ideę, z jaką go sprowadzano, no i młody wiek naszego piłkarza. Oba te czynniki pokazują, że przed nim jeszcze wiele nauki.
- Ale wszedł fajnie w zespół; w pierwszych pięciu grach ligowych zdobył cztery bramki!
- Owszem. Pamiętajmy jednak, że klasę piłkarza poznaje się po tym, jak radzi sobie w momencie małego – albo i całkiem sporego – kryzysu. Może nie liczmy tego zbyt szczegółowo, ale jeśli weźmie się pod uwagę również mecze w reprezentacji młodzieżowej, nazbiera się Szymonowi bodaj osiem gol spotkań bez gola. A więc jest coś w rodzaju małej zadyszki, chociaż – ze względu na to, że on ma dopiero 20 lat – nikt mu tego nie wypomina; w takim wieku może się to zdarzać. Nie zmienia to jednak faktu, że po prostu musi sobie z tym poradzić. Ma o tyle łatwiej, że gra w zespole bardzo kreatywnym, zorientowanym – jak mówiłem – bardzo ofensywnie.
- Nie brakowało przed miesiącem głosów, że powinien trafić już nie do młodzieżówki, a do pierwszej reprezentacji…
- Spokojnie… Często się u nas zdarza, że wystarczy ledwie parę dobrych występów, by pojawiły się tego typu opinie. Ja byłem nimi nieco zaskoczony, publicznie hamowałem te nastroje. On sam zresztą podkreślał, że - choćby ze względu na zupełnie inną intensywność zajęć – musi jeszcze przez jakiś czas poznawać zespół i jego sposób gry.
- Włodarczyk wielokrotnie podkreślał „mentorską” rolę Lukasa Podolskiego w Zabrzu. A kto w Sturmie jest dlań – pańskim zdaniem – takim mentorem?
- Trudno mi z zewnątrz odpowiedzieć na takie pytanie. Może Otar Kiteishvili? Może Alexander Prass? Tych jakościowych piłkarzy jest w szatni Sturmu bardzo wielu. A z kim Włodarczyk czuje się najlepiej? On sam odpowiedzieć musi na to pytanie.
- Sturm ruszy do szturmu? Nie będzie czekać na to, co zrobią gospodarze?
- Absolutnie nie! Podopieczni Ilzera nie potrafią czekać! On sam już wcześniej – w Austrii Wiedeń i w Wolfsbergerze – próbował grać takim agresywnym, ofensywnym stylem. Ale nie miał ku temu odpowiednich piłkarzy. W Grazu dyrektor Schicker zaczął spełniać jego marzenia personalne i dlatego Sturm stał się liczącą się siłą w austriackiej piłce.
- Raków tydzień temu przegrał 1:4 z Lechem, by trzy dni później wygrać 3:0 z Radomiakiem, więc…
-… jaki ten Raków jest naprawdę – chce pan zapytać (śmiech). Będę sosnowiecki mecz komentować w czwartek z Rafałem Wolskim na platformie Viaplay, i dokładnie to pytanie miałem przygotowane na swoje antenowe wejście. Jaki Raków zobaczymy? Nie wiem, trudno powiedzieć. W potyczce z Lechem widziałem Raków zmęczony; Raków spóźniony do wielu piłek; Raków zupełnie nieswój. Inny od tego, do jakiego przywykliśmy. Aktualny mistrz zawsze słynął z doskonałej organizacji gry. W Poznaniu jej nie widzieliśmy, podobnie jak wcześniej w pucharowym starciu z Atalantą, która wygrała łatwo. Być może to kwestia absencji Zorana Arsenicia; fajnie byłoby, gdybyśmy go w czwartek zobaczyli na boisku… Jedno natomiast jest pewne: oba zespoły na pewno myślą co najmniej o trzecim miejscu w grupie, więc nudy w Sosnowcu nie będzie!