To miał być spokojny powrót piłkarzy Legii do hotelu. Po meczu i wywiadach legioniści powoli udawali się w kierunku autokaru. Część do niego weszła i czekała na pozostałych. W pewnym momencie ochrona nagle zamknęła drzwi i odseparowała jedną część drużyny od drugiej. Z minuty na minutę narastało napięcie, a piłkarze i sztab próbowali ustalić, co jest powodem takiego zamieszania. Ochrona reagowała coraz bardziej nerwowo, aż doszło do karczemnej awantury pomiędzy piłkarzami i ochroniarzami. Po chwili pojawił się właściciel Legii Dariusz Mioduski, który próbował załagodzić sytuację. - Jestem prezesem tego klubu – mówił do policjantów. W odpowiedzi najpierw wytrącono mu telefon, którym nagrywał cały przebieg wydarzeń, a potem popchnięto go na barierki.
Piłkarze Legii zaatakowani, prezes Mioduski poszarpany! Skandal w Holandii!
Po przepychance trener Kosta Runjaić zarządził, żeby piłkarze i sztab szybko weszli do autokaru i zamknęli drzwi. Tam miało być bezpiecznie. Wraz z piłkarzami Runjaić zaprosił do autokaru dwóch dziennikarzy, w tym reportera „Super Expressu”. Po 40 minutach przebywania w autokarze, pojawiła się informacja, że policja chce wyprowadzenia na zewnątrz Radovana Pankova. Razem z nim wyszedł kapitan, Josue. Obaj zostali zatrzymani przez policję i odprowadzeni do radiowozu. Chciał z nimi jechać prezes Mioduski, ale go nie wpuszczono. Potem trener Runjaić i dyrektor drużyny Konrad Paśniewski pojechali za nimi na komisariat. Małe są szanse, żeby zawodnicy wrócili rano z drużyną do Polski...