Dziś Tomasz Gruszczyński mieszka i prowadzi swój biznes we Francji. Wciąż jednak zerka na luksemburską piłkę, a w Dudelange ostatnio dostał nawet propozycję współpracy – w zakresie sponsorskim. Wizyta mistrza Polski będzie dlań najpewniej okazją do odwiedzenia „starych kątów”. Nam opowiedział co nieco o tajnikach kuchni Dudelange przed rewanżowym spotkaniem z „Kolejorzem”.
„Super Express”: - Polscy kibice więcej o Dudelange dowiedzieli się przy okazji meczów z Legią w 2018 roku, zwycięskich dla Luksemburczyków. Dziś są oni o krok od wyeliminowania przez Lecha.
Tomasz Gruszczyński: - I to jest dramat dla Dudelange!
- Dramat? Skąd takie mocne słowo?
- Wielu właścicieli klubów wyszło z piłkarskiego rynku luksemburskiego w ostatnich latach, więc i wiele pieniędzy z niego zniknęło. W tej sytuacji wielu niezłych piłkarzy też odchodzi z Luksemburga. W drugiej lidze francuskiej zarobią więcej, niż w ekstraklasie luksemburskiej. To zjawisko dotknęło i Dudelange. Od czasu meczów z Legią Dudelange straciło mnóstwo solidnych zawodników. Tego lata też odszedł najlepszy piłkarz ubiegłego sezonu w zespole, prawy obrońca Kevin Van Den Kerkhof. Wybrał Bastię, czyli 2. ligi francuską. Najważniejsze jednak, że klub stracił długoletniego prezesa i inwestora, Flavio Becca, który przeniósł się do Swift Hesperange.
- Czyli Dudelange ma pustki w kasie?
- Może nie aż tak, bo to się stało już dwa lata temu, a po drodze klub zdołał jednak wywalczyć nawet mistrzostwo kraju. Ale w dużej części sięgał po oszczędności i środki wypracowane wcześniej. Nie wiem dokładnie, jak jest teraz, ale słyszałem, że w razie braku awansu do fazy grupowej pucharów – a wiadomo, że marzono głównie o Lidze Mistrzów – klub wpadnie w poważne tarapaty. Zresztą nawet nie był w stanie solidnie się przed tymi eliminacjami pucharowymi wzmocnić.
Robert Podoliński o szansach Rakowa na awans do fazy grupowej. Podał konkretną prognozę [ROZMOWA SE]
- Piłka w Luksemburgu jest wciąż zawodowa?
- Mniej więcej 80 procent zawodników – tak sądzę – grę w piłkę łączy z innym zajęciem. Choć akurat w Dudelange to raczej mniejszość.
- Nastroje kibiców przed luksembursko-polską rywalizacją były dobre?
- Owszem, choć przecież nie było ku temu powodów! Zły wpływ – moim zdaniem – miały miejscowe media, które... popsuły ambicje zawodników i klubu. Po odpadnięciu z eliminacji Ligi Mistrzów (Dudelange w dwumeczu uległo Pjunikowi Erewan 1:0 i 1:4 – dop. aut.) pisano coś w stylu: „Nic się nie stało, są kolejne rozgrywki”. Kiedy nie udało się awansować do kolejnej rundy kwalifikacji Ligi Europy (lepsze okazało się Malmoe – dop. aut.), znów można było przeczytać: „Nic się nie dzieje, może następny mecz będzie lepszy”. No i co? Przyszedł mecz z Lechem i okazało się, że nawet w walce o Ligę Konferencji zespół na razie nie dał rady. „Sprawiedliwy wynik” - napisali dziennikarze.
Piękna partnerka Afonso Sousy, Portugalczyka w Lechu
- A teraz wierzą w możliwość odrobienia strat?
- Nie wiem, jak oni. Mnie się mimo wszystko wydaje, że to możliwe. W piłce 2:0 jeszcze niewiele znaczy. W samym klubie na pewno myślą o odrobieniu tych strat, bo przecież w ostatnich latach klub nabrał doświadczenia na międzynarodowej arenie. Mecz w Poznaniu był słaby, ale ten zespół potrafi grać lepiej, nawet po letnich osłabieniach. Potrzebna mu będzie szybko strzelona bramka. Wtedy skończy się 2:0 i zacznie dogrywka – a w niej już wszystko zdarzyć się może. Inna rzecz, że tak naprawdę brak dziś w Dudelange autentycznej gwiazdy; lidera, który pociągnie drużynę. I nie ma takiego snajpera, jakim niegdyś był Tomasz Gruszczyński.
- W Poznaniu zdanie co do losów rywalizacji jednak jest odmienne, nie sądzi pan?
- Pewnie tak. Nie widziałem zbyt wielu meczów Lecha w tym sezonie, ale – patrząc na wyniki - mam wrażenie, że odejście trenera potężnie zdestabilizowało Lecha. Maciej Skorża – a to jest najważniejsze – bardzo pasował do klubu: mentalnie, fizycznie, taktycznie.
- Kotła na trybunach Lech raczej nie powinien się spodziewać?
- Kiedy Benfica przyjechała do Luksemburga, na stadion Dudelange przyszło 10 tysięcy ludzi. Trybuny pękały w szwach. Ale Lech takich tłumów nie przyciągnie. Dwa-trzy tysiące widzów – tylu chyba trzeba się w czwartek spodziewać.
- Tomasza Gruszczyńskiego też?
- Jest taka opcja. Co prawda w tej chwili mieszkam we Francji i tutaj prowadzę swój interes, ale od przyjaciela działającego w roli sponsora w Dudelange dostałem zaproszenie na ten mecz. Fakt, że przyjeżdża polska drużyna, będzie dla mnie dodatkową motywacją, żeby się na trybuny wybrać.
Listen to "MUNDIAL W KATARZE. Oceniamy grupy. NIESPODZIANKI. FAWORYT. [Super SPORT]" on Spreaker.