- Każdy punkt w meczu grupowym Ligi Europy jest na wagę złota, dosłownie i w przenośni, przy czym matematyka jest nieubłagana: 3 punkty ważą więcej niż jeden – mówi prezes Rakowa Piotr Obidziński.
„Super Express”: - Przed startem w pucharach waszym celem było zakwalifikowanie się do fazy grupowej któregoś z trzech pucharów. Co obecnie jest celem, gdy jesteście w grupie LE?
Piotr Obidziński: - Zdobycie jak największej liczby punktów, tak żeby z niej wyjść dalej. Wspaniale byłoby awansować z pozycji w pierwszej dwójce i grać dalej w Lidze Europy, ale jeśli zajmiemy trzecie miejsce i będziemy walczyć o pozostanie w Lidze Konferencji, to też będzie duży sukces.
- Zagracie z Atalantą, czołowym klubem włoskim, z miasta mniejszego niż Częstochowa. Na ile włoski klub jest projektem, który chcecie naśladować?
- To będzie dodatkowy smaczek tego meczu i to, że jedziemy właśnie do Bergamo, też po pozasportową naukę. Będę mógł spytać ludzi z Atalanty o sprawy organizacyjne i strategiczne. W najnowszej historii Atalanta ma wiele podobieństw do Rakowa, oczywiście uwzględniając skalę kraju, ligi i możliwości. Ale na pewno będę chciał się jak najwięcej dowiedzieć, poznać ich strategię - jaki mają pomysł po osiągnięciu stosunkowo szybko sukcesu długofalowo utrzymywać z klub z niedużego miasta na topie swojej ligi i w Europie.
Henryk Kasperczak stanął w obronie Fernando Santosa. Mówi o szkolnych błędach organizacyjnych w PZPN
- Kilkanaście dni temu rozstaliście się z dyrektorem sportowym Robertem Grafem, który odpowiadał za ostatnie transfery do klubu i były one udane. Dlaczego zakończyliście współpracę?
- Nie zawsze zmiany muszą następować z powodu kryzysu, ale też gdy jakiś projekt jest na szczycie. Można patrzeć na to w ten sposób, że wykonał dobrą robotę i nie było powodów do rozstania, ale również można spojrzeć, jak na normalną zmianę w klubie. Przecież trener Marek Papszun zdobył mistrzostwo Polski i odszedł, bo obie strony po prostu nie doszły do porozumienia dotyczącego dalszej współpracy. W przypadku Roberta Grafa odejście jest w dobrej atmosferze, ale tez każda taka sytuacja jest szansą na zrobienie czegoś lepiej niż było.
- Czy jest możliwe zatrudnienie dyrektora sportowego z zagranicy?
- Temat jest otwarty, więc każda opcja jest możliwa. Nie potrafię powiedzieć natomiast, kiedy poznamy nazwisko nowego dyrektora. Rozmowy są także na poziomie modelu i struktury.
- Jak Raków wyda pieniądze zarobione do tej pory w obecnej edycji pucharów?
- Pewne na dziś przychody to około 8,5 mln euro, a do tego dojdą premie związane z prawami medialnymi i, mam nadzieję, premie punktowe. To nie są aż tak olbrzymie pieniądze w skali klubu, bo należy pamiętać, że ponieśliśmy przez lata bardzo duże inwestycje budując ten zespół. Ponadto budżet płacowy sportu w porównaniu z ubiegłym sezonem musiał się zwiększyć - choć tylko o 25 procent - ale też wzrosły koszty, na przykład te logistyczne związane z podróżami na mecze w Europie.
- Ucieszył pana awans Legii do fazy grupowej Ligi Konferencji ? To chyba ważny aspekt w kontekście obciążenia sezonem i walki o mistrzostwo Polski?
- Oczywiście, że się ucieszyłem się, ale przede wszystkim dlatego, że to jest to dobre dla polskiej piłki. Ważne jest, żeby zdobywać jak najwięcej punktów i iść do przodu w rankingach. To pomoże w rozwoju piłki klubowej i da więcej pieniędzy od sponosorow i z transferów. Co do obciążenia meczami, to nie należy patrzeć, że drużyna grająca co trzy dni będzie łatwiejsza do pokonania, bo to nie jest takie oczywiste.
- Lech może skorzystać na tym w lidze, skoro nie gra już w Europie?
- Wierze, że nie i że nasze doświadczenie, meczowy rozpęd, ogranie, szeroka kadra, morale drużyny będą naszymi atutami w lidze. Mam nadzieję, że te czynniki skompensują przewagę Lecha z tego powodu, że może być mniej obciążony. Lech na pewno jest tez trochę zwyczajnie rozczarowany z tego powodu, że nie zakwalifikował się do fazy grupowej pucharów. A jaki będzie wynik na boisku, przekonamy się już za tydzień w meczu ligowym.