Sebastian Szymański zaliczył udany powrót na Łazienkowską 3. Pomocnik reprezentacji Polski był jednym z ważniejszych ogniw swojego zespołu, ale brakowało mu odrobiny szczęścia. Boisko opuścił 20 minut przed końcem meczu. - Nigdy nie oceniam tuż po meczu swojego występu, patrzę bardziej na cały zespół. Mieliśmy więcej posiadania piłki, wykreowaliśmy więcej sytuacji. Radziliśmy sobie lepiej, ale straciliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry i musieliśmy gonić wynik. Fajnie, że znowu udało się strzelić gola w końcowych minutach - mówił w rozmowie z dziennikarzami.
Dla Szymańskiego był to sentymentalny wieczór. Pierwsze poważne kroki w futbolu stawiał właśnie na tym stadionie. - Lepiej, gdybyśmy grali tu z Legią, ale oczywiście - wszystko się tutaj zaczęło. Tutaj stawiałem pierwsze kroki w profesjonalnej piłce. To był fajny wieczór i zostanie w pamięci na długo - dodał, przyznając, że zmiana była podyktowana dbaniem o zdrowie.
- Miałem dłuższą, ponad miesięczną przerwę i nie możemy od razu ryzykować. To dla mnie plus, że trener wystawił mnie w pierwszym składzie i że mogłem tu zagrać. Krok po kroku i będzie coraz lepiej - powiedział Szymański.
Mecz z trybun obserwował selekcjoner Fernando Santos. Sebastian Szymański nie chciał jednak zdradzić, czy rozmawiał z trenerem i czy zostanie powołany na zbliżające się zgrupowanie.
- Fajnie, że trener Fernando Santos był na meczu i mam nadzieję, że poziom meczu mu się podobał. Nie mogę zdradzić, czy jestem po rozmowach z selekcjonerem. Jeśli tak, to jest to sprawa między mną a nim - skończył temat.