Przed sezonem Bułgar założył, że Lokomotiw awansuje do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Jednak po tym, co zobaczył w rewanżu z macedońskim Metalurgiem Skopje (3:2), już nie wymaga od piłkarzy cudów. Na wszelki wypadek obiecał im premię za wyeliminowanie wicemistrza Polski. Tylko że znany jest z tego, że takie dodatkowe gratyfikacje obiecuje wtedy, gdy widzi, że jego drużyna i tak jest bez szans. Bo wie, że później i tak nie będzie musiał niczego wypłacać. Przed wyjazdem do Polski, jak ma w zwyczaju, odbył... trening ze swoimi piłkarzami.
Karabin na ścianie
Ostatnio kupił zegarek za 20 tysięcy euro, który podarował na urodziny byłemu ministrowi obrony. Gigow kolekcjonuje obrazy, a w jego firmie na ścianie wisi... olbrzymi karabin, który wystraszył już niejednego gościa. W tym nawet serbskiego trenera Dragomira Okukę, który przez blisko dwa laty pracował w bułgarskim klubie. Gigow twierdzi, że najlepiej wypoczywa w Afryce, polując na Safari oraz grając w tenisa, tworząc parę ze słynnym Jordanem Leczkowem. Najczęściej rywalizuje na korcie z premierem Bułgarii Bojko Borisowem i trenerem Liteksu Łowecz Ljubosławem Penewem. Nic dziwnego, że mając takie znajomości w świecie polityki, na mecz do Polski drużyna Lokomotiwu przyleciała rządowym samolotem. Gigow zanim został właścicielem zespołu z Sofii, inwestował w Lokomotiw Płowdiw. Ale nie ukrywa, że jego serce bije dla lokalnego rywala, Sławija Sofii.
Czołg im nie pomoże
Lokomotiw w meczu ze Śląskiem zagra bez dwóch kluczowych piłkarzy. Za dwie żółte kartki w spotkaniu z Metalurgiem muszą pauzować stoper Tanko Djakow zwany Czołgiem oraz defensywny pomocnik Kosta Janew, który ma za sobą występy w reprezentacji Bułgarii. Na domiar złego na kłopoty ze zdrowiem skarżą się drugi stoper Milan Łachczew i środkowy pomocnik Martin Dafczew.
- Przeciwko Macedończykom zagraliśmy chaotycznie i bardzo, bardzo źle - przyznaje Petkow. - Ślask to dobry zespół, a taktycznie to najwyższa półka. Chciałbym, abyśmy przeciwko Polakom wypadli tak dobrze jak Liteks w meczu z Wisłą. Oni przegrali, ale mogą być dumni - uważa bułgarski szkoleniowiec.
Jednak w awans Lokomotiwu nie wierzą bułgarscy dziennikarze. Do Wrocławia wybrał się... tylko jeden.