- Jestem z pokolenia, które w szkole miało jeszcze lekcje rosyjskiego. Z obowiązku, więc uczyłem się go niechętnie. Dużo łatwiej wpadał mi w ucho niemiecki, dobrze znała go moja babcia – wyjaśnia tajemnice perfekcyjnego opanowania języka naszych zachodnich sąsiadów. Szlifował ją zresztą także przy okazji – krótkich, to prawda – wypadów do Flensburga i Düsseldorfu w okresie swej kariery zawodniczej.
Prawdziwym „sezamem językowym” okazała się natomiast ponadpółtoraroczna współpraca ze wspomnianym Kostą Runjaicem w Szczecinie. - Choć sama komunikacja w klubie odbywała się po angielsku, dużo rozmawialiśmy prywatnie po niemiecku – wspomina ten okres Brehmer. Kiedy więc Raków poprosił go o pomoc przy przyjęciu austriackich gości, nie odmówił. Tym bardziej, że – co udowodniły środowe konferencje trenerów i zawodników obu drużyn – płynnie tłumaczył specyficzne zwroty i pojęcia czysto piłkarskie. A właśnie z tym największe problemy mieli tłumacze z greckiego (Aris Limassol) i duńskiego (FC Kopenhaga) przy okazji wcześniejszych gier Rakowa.
- Austriacka odmiana niemieckiego nie jest łatwa. Ale… i tak łatwiejsza od szwajcarskiej – z uśmiechem oznajmia Brehmer. Dziś używa języka naszych sąsiadów w codziennej pracy. Nie jest nią jednak „trenerka”. - W tym zawodzie czasami długo czeka się na kolejną ofertę, a i tak nigdy nie wiesz, jak długo potrwa twoja robota w danym klubie. Tym bardziej cenię sobie stabilność, jaką daje mi obecna praca – podkreśla były (?) trener piłkarski.
Wylicza też kolejne atuty obecnego zajęcia. - Ośmio-, a nie dwudziestogodzinny, jak to bywało w futbolu, dzień pracy. No wolne weekendy, których w piłce nie ma – mówi. Czym się więc obecnie zajmuje Dietmar Brehmer? - Jestem zatrudniony w niemieckiej korporacji, odpowiadam za kontakty między przewoźnikiem a klientem. Zazwyczaj pracuję online, z domu; czasem z biura w Krakowie – wyjaśnia. Większość rozmów – oczywiście po niemiecku, stąd i perfekcyjne poradzenie sobie przez niego podczas środowych spotkań medialnych. Ale trema była. I wciąż jest.
- Takie przedmeczowe konferencje zazwyczaj są spokojne. Po meczu jednak często adrenalina daje o sobie znać u trenerów. Więc czekam na to, co zdarzy się w czwartek! - zaznacza dodając, że przez 90 minut boiskowej walki trzymać będzie kciuki za Raków. - A z ewentualnymi negatywnymi emocjami gości dam sobie radę – zapewnia z uśmiechem.
Mecz Raków – Sturm w 2. kolejce fazy grupowej Ligi Europy rozpocznie się w czwartek o godz. 18.45 w Sosnowcu. Transmisja w TVP Sport.