"Super Express": - Po raz pierwszy zagra pan przeciw rodakom, w dodatku na trybunach będą bliskie panu osoby. Zanosi się na szczególny mecz...
Robert Maaskant: - Zdecydowanie. Mój syn, Bo, mieszka 50 kilometrów od Twente i wybiera się na to spotkanie. Będą również moi rodzice. No i rzeczywiście, po raz pierwszy w karierze poprowadzę zagraniczny zespół przeciw holenderskiej drużynie. Choć z samym Twente grałem już wiele razy, niestety, z reguły to oni byli górą. Najbardziej zabolał mnie półfinałowy mecz w Pucharze Holandii w Enschede. Moja Breda wygrywała 1:0 do przerwy, ale potem gospodarze nas przycisnęli i to Twente awansowało do finału.
- Kontuzje Maora Meliksona i Patryka Małeckiego mocno skomplikowały waszą sytuację...
- Straciliśmy dwóch najbardziej kreatywnych piłkarzy, ale muszę o tym zapomnieć i myśleć o tych, których mam do dyspozycji. Mój plan na Twente? Oni lubią ofensywną piłkę, więc jestem pewien, że będą luki, w które postaramy się wejść i skontrować. Po porażce z Odense nasza sytuacja się skomplikowała, ale nie jest tak, że już się poddaliśmy. Nasza gra przeciw Duńczykom nie była tragiczna, zabrakło nam tego gola na 2:1. Liczę na lepszą skuteczność w Enschede.
- Ze statystyk UEFA wynika, że jeśli Wisła strzeli gola Twente, to będzie to setny gol krakowian w Lidze Europejskiej/Pucharze UEFA...
- Naprawdę? A to ciekawe. To dodatkowy czynnik motywacyjny. Na pewno poruszę ten temat przed meczem.
- Na którego piłkarza Twente trzeba zwrócić szczególną uwagę?
- Gdy byłem trenerem NAC Breda, najwięcej goli nastrzelał nam Kostarykanin Bryan Ruiz. Na szczęście jego już w Twente nie ma. Tyle że jest w... Fulham, a to nasz kolejny rywal w Lidze Europejskiej. Czyli i tak będę musiał się z nim zmierzyć...
Nie przegap
Twente Enschede - Wisła Kraków, dziś, godz. 19.00, Polsat Sport HD, Polsat Futbol