„Super Express”: - Dobry tydzień za Legią na… Górnym Śląsku: w Chorzowie – awans do finału Pucharu Polski, w Zabrzu – trzy punkty ligowe. Jest dobry nastrój?
Kacper Tobiasz: - Oczywiście. Fajnie, że udało się wygrać te mecze. Szkoda tylko, że w Zabrzu nie udało się zagrać „na zero” z tyłu. To w mojej pracy najważniejsze. Może i w Zabrzu graliśmy w pierwszej połowie „nie w naszym stylu”, za wolno, ale na szczęście udało się to po przerwie odwrócić. To zawsze buduje drużynę.
- Strzały Lukasa Podolskiego – ma w CV grę w Arsenalu – to taka namiastka Premier League? Dwa pan obronił. Ręce bolały?
- Ma bardzo dobre uderzenie, potrafi się znaleźć w dowolnej sytuacji i to wykorzystać. I jest w tym siła; pewnie trochę bardziej przypiecze, kiedy się odbija piłkę (śmiech).
- Był taki moment tej wiosny, że się naczytaliście i nasłuchaliście różnych - niekoniecznie przyjemnych - rzeczy o sobie. Więc takie „budowanie” się przyda?
- Dla nas te mecze były tak samo ważne, jak wszystkie inne. W Legii zawsze przecież chodzi o to, żeby każde spotkanie wygrać. Udało się? Fajnie, dzięki tym zwycięstwom mieliśmy szansę skupić się już wyłącznie na Chelsea, bo wcześniej staraliśmy się o tym nie myśleć. Była inna robota do wykonania.
Legia silna w pucharach. „Nie ma znaczenia, kto przyjeżdża”
- No właśnie – Chelsea. Kiedy kibic w Polsce słyszy, że gramy z przedstawicielami Premier League, raczej nie ma wielkich złudzeń. Tymczasem Legia w rywalizacji z Leicester czy z Aston Villą pokazała, że Polak potrafi.
- A czemu by nie? Niech będzie i trzecie zwycięstwo, zgodnie z zasadą „do trzech razy sztuka” (śmiech). Generalnie uważam, że u siebie jesteśmy bardzo mocną drużyną, szczególnie w europejskich pucharach. I nie ma dla nas znaczenia, kto przyjeżdża na Łazienkowską: drużyna gorsza czy lepsza. Zawsze dajemy z siebie sto procent, więc ja spodziewam się dobrego, fajnego widowiska. Tym bardziej, że na takiego rywala nie trzeba nikogo specjalnie motywować.
Tobiasz o powrocie do gry: „Nie miałem momentu załamania”
- Jak pan sobie układał wszystko w głowie w pierwszych tygodniach roku? Mecz z „takim rywalem” się zbliżał, a pan siedział na ławie…
- Byłem pewien, że prędzej czy później wrócę do grania. Nie poddawałem się, nie miałem żadnego momentu załamania. Cały czas robiłem swoje i wiedziałem, że po prostu muszę przeczekać pewien moment, w którym – być może – czegoś mi brakowało. Ale nie wiem, czego. Trudno mi to ocenić z własnej perspektywy.
- Dziś jest moc u Kacpra Tobiasza?
- Wykonałem i wykonuję bardzo dobrą robotę wspólnie z trenerami i wydaje mi się, że na razie wygląda to OK. Oczywiście nie chcę się zadowalać tym, co jest, więc pracujemy mocno cały czas.
Tobiasz o Premier League: „To moje marzenie!”
- Bramkarz w meczu z takim rywalem to postać kluczowa. Robi pan sobie własną analizę przeciwnika?
- Powiedziałbym, że właściwie… nie potrzeba wielkiej analizy, kiedy przyjeżdża taki zespół. Ale oczywiście dostajemy cały zestaw wiadomości od trenera Malarza. Specjalnie Dostajemy oczywiście cały zestaw. Specjalnie dla nas wycina wideo konkretnie pod konkretnego zawodnika, żebyśmy byli przygotowani na to, jak najczęściej rozwiązuje on akcje ofensywne.
- A takie osobiste przygotowanie Kacpra Tobiasza?
- Bardzo lubię Premier League. Co weekend siadam i oglądam uważnie multiligę.
- To wymarzony kierunek kariery?
- Mam nadzieję, że kiedyś się uda, bo to faktycznie moje marzenie od dziecka.
- Kto będzie ciągnął ofensywę Legii pod nieobecność Bartosza Kapustki i Marca Guala?
- Oczywiście to wielka strata. Ale naprawdę mamy sporą „głębię składu” i kto by w tym meczu nie zagrał, na pewno da z siebie wszystko, będzie wartością dodaną.
