Przez większą część meczu Wisła napierała, miała wiele dogodnych sytuacji (dwie setki Ćwielonga, słupek Kirma, słupek Sobolewskiego), ale efektów bramkowych nie było żadnych. Zemściła się zła polityka transferowa. "Biała Gwiazda" poskąpiła na drugiego skutecznego napastnika, a sam Brożek to - jak widać - za mało. W ostatniej minucie meczu, kiedy Wisła szturmowała bramkę Estończyków, gospodarze przeprowadzili kontrę i zarobili rzut wolny, który na bramkę zamienił Vladimir Iwanow. Oczywiście przy współudziale (nic nowego) Mariusza Pawełka.
Przegrana w rywalizacji z Levadią oznacza, że sezon pucharowy skończył się dla Wisły tak naprawdę zanim na dobre się zaczął. Drużyny, które poległy w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów nie przechodzą do Ligi Europejskiej, a więc Wiśle przez najbliższy rok zostanie tylko krajowe podwórko. A czegoś takiego Bogusław Cupiał (pojawił się na meczu w Tallinie) nie daruje. Skorża musi się pakować, a w tle czai się już Franciszek Smuda, o zatrudnieniu którego właściciel Wisły marzył od dawna. Smuda na stałe mieszka w Krakowie i praca na Reymonta tym bardziej mu pasuje.
O ile nie ma co płakać po Skorży, bo sam jest sobie winien, o tyle szkoda zespołu, który na pewno zostanie osłabiony. Trudno sobie wyobrazić, że wciąż będzie w nim grał Paweł Brożek. Porażka z Levadią oznacza, że król strzelców polskiej ligi będzie chciał jak najszybciej wyjechać na Zachód. Jest bardzo prawdopodobne, że w najbliższych dniach jego agent znów nawiąże rozmowy z angielskim Fulham, który jest zdecydowany na zatrudnienie Polaka.
I jeszcze jedno: na transmisję z Tallina nie zdecydowała się ani żadna polska telewizja, ani stacja radiowa. Tego meczu dosłownie nigdzie nie można było zobaczyć. I dobrze, bo takiego blamażu lepiej nie oglądać
Maciej Skorża (37 l.): To moje Waterloo
- Całą winę biorę na siebie, to moje trenerskie Waterloo. Popełniłem błąd w przygotowaniach i takie są tego efekty. Paradoksalnie, w Tallinie zagraliśmy dobry mecz, mieliśmy mnóstwo sytuacji podbramkowych. Niestety, nic nie wpadło... Nie wińcie piłkarzy, powtarzam, że to moja wina - oświadczył po meczu załamany Maciej Skorża.
Trener nie chciał przyznać, czy poda się do dymisji.