„Super Express”: - Piotra Zielińskiego zabrakło w składzie Napoli w ostatnim ligowym meczu z Lecce. „Kara” za słabszy mecz przeciwko Milanowi czy „ściema” przed spotkaniem z tym rywalem w Lidze Mistrzów?
Marek Koźmiński: - Raczej oszczędzanie sił. Piłkarze z Neapolu wchodzą w kluczowy moment sezonu. Kwiecień jest dla nich morderczy, jeśli chodzi liczbę i natężenie spotkań, więc trzeba umiejętnie zawodnikami zarządzać. Więc normalne jest, że trener Luciano Spalletti – chcąc rozsądnie szafować siłami drużyny – musi żonglować składem. Bo kadra Napoli, w odróżnieniu od wielu innych ćwierćfinalistów, liczy nie 25, a 20 piłkarzy na miarę tych rozgrywek; a przed zespołem najważniejsze mecze sezonu!
- A nie ma pan wrażenia, że Zieliński jednak zalicza pewien kryzys? Mecz reprezentacji w Pradze, potem ligowa porażka Napoli 0:4 z Milanem: słów krytyki nie brakowało...
- Przede wszystkim to 0:4 potraktowałbym jako wypadek przy pracy i nie wyciągał z tego wniosków ani w kwestii dyspozycji Piotrka, ani prognoz przed grą w Lidze Mistrzów. Według mnie „Zielu” nie ma spadku formy; natomiast niewykluczone, że ma jakąś zadyszkę fizyczną. Ale to normalne, bo praktycznie cały ten sezon – w klubie i w reprezentacji – gra od dechy do dechy. I ma prawo być zmęczony, stąd zapewne decyzje trenera Spallettiego o delikatnych roszadach w składzie. Bo fizycznie nie jest możliwe zagranie 50 spotkań w sezonie na najwyższym poziomie fizycznym.
- Czyli powinniśmy się dziś spodziewać obecności Zielińskiego na murawie w Mediolanie?
- Jeżeli nie ma jakichś innych aspektów, o których nie wiemy, Napoli zapewne wybiegnie w najsilniejszym składzie, czyli z Piotrkiem. Sprawa tytułu się rozstrzygnęła: są już mistrzami Włoch, więc teraz grają – na razie – o dojście do finału Champions League. I mają na to, moim zdaniem, wielką szansę. W dwumeczu z Milanem są nieznacznym faworytem, a w półfinale obaj potencjalni rywale też są przez nich do ogrania. Bo i od Interu są lepsi, i Benfica to nie jest drużyna, która byłaby poza ich zasięgiem. Więc dwa awanse są, moim zdaniem, całkiem realne; a finał to już zupełnie inna historia.
- Ale nieobecność Victora Osimhena w dzisiejszym meczu to poważne osłabienie, prawda?
- Niestety tak... Dziś jest to piłkarz nie do zastąpienia w kadrze Napoli. Jego brak jest jak wyrwanie zęba trzonowego. Napoli nie ma w ofensywie innego gracza tej klasy. Myślę, że Osimhen na rewanż wróci, ale zagadką pozostawać będzie jego dyspozycja fizyczna po dość długiej przerwie spowodowanej kontuzją. A przecież przed urazem był w wielkim gazie. Na pewno plasował się w czołowej trójce na świecie; a może nawet – obok Haalanda – był najlepszym w tym momencie zawodnikiem globu.
- Media nieustannie podnoszą fakt, że Zielińskiemu w czerwcu 2024 kończy się kontrakt z Napoli, a nowym słychać niewiele. Ma pan pomysł, gdzie mógłby się odnaleźć równie skutecznie, jak w Neapolu?
- Słyszałem jego wypowiedź, że chce grać w Napoli i... tylko w Napoli. Jest dziś jednym z najlepiej opłacanych zawodników drużyny. Napoli to nie jest klub zdolny płacić „światowe pieniądze”; nie może konkurować ekonomicznie ani z Anglią, ani nawet w samych Włoszech z klubami z Mediolanu czy z Juventusem. Ale skoro Piotrek – jak mówił – jest gotów rozmawiać „o rozsądnych pieniądzach” i nie zamierza się z Neapolu ruszać, nie wykluczam, że może obniżyć nieco swoje oczekiwania finansowe. Napoli to jest jego dom. Nigdy nie słyszałem, by powiedział publicznie „tak”, gdy media donosiły o zainteresowaniu nim klubów angielskich czy tuzów włoskiej piłki. Na razie jednak powinien rozegrać spokojnie kwiecień – bo będzie dla niego i dla klubu kluczowy miesiąc – a potem niech się obie strony zastanawiają, co dalej.