Historia piłki nożnej zna niestety wiele tragicznych wydarzeń, w tym także tych związanych z katastrofami lotniczymi. Najbardziej znane są wypadki drużyny Manchesteru United z 1958 roku, czy brazylijskiego Chapecoense z 2016 roku. Na szczęście, tym razem obyło się bez ofiar, ale sytuacja była niezwykle groźna.
Samolot wiozący piłkarki Arsenalu Londyn po pierwszym półfinałowym meczu kobiecej Ligi Mistrzów z Wolfsburgiem zapalił się podczas startu na lotnisku w Niemczech. Grająca w Arsenalu Norweżka Frida Maanum opisała na antenie norweskiej telewizji NRK zdarzenie jako bardzo dramatyczne.
– Najpierw był głuchy huk w jednym z silników, który następnie się zapalił, co widziałam przez okno. Samolot zdążył na szczęście wstrzymać start i zatrzymać się na końcu pasa, lecz ewakuacja była bardzo nerwowa i stresująca. W takich chwilach każdy ma najgorsze myśli – powiedziała – Później dowiedzieliśmy się, że do silnika wpadła sowa – dodała.
Mecz zakończył się wynikiem 2:2, a pierwszego gola dla Wolfsburgu strzeliła w 19. minucie Ewa Pajor, która prowadzi w klasyfikacji strzelczyń z ośmioma bramkami. W drugim półfinale Ligi Mistrzyń rywalizują ze sobą Chelsea oraz FC Barcelona, a pierwsze spotkanie zakończyło się wyjazdowym zwycięstwem „Dumy Katalonii”. W półfinałach zabrakło obrończyń tytułu i najlepszej drużyny ostatnich lat (6 wygranych w ostatnich 7 edycjach), Lyonu, który odpadł w ćwierćfinale przeciwko Chelsea.