Super Express: - Jak upływa panu dzisiejszy dzień? Na przyjemnym świętowaniu? Jakiś drink, piwko?Henning Berg: - Nie, dziś już nie, dziś już myślimy o niedzielnym ligowym meczu. Ale... wczoraj świętowanie było, oj było. W sumie to działy się niesamowite rzeczy, jak po zdobyciu mistrzostwa Polski z Legią. Wprawdzie graliśmy przy pustych trybunach, ale fani zgromadzili się pod obiektem. Szczerze mówiąc, mieliśmy problem z tym, żeby wydostać się ze stadionu. Pojechaliśmy autokarem do miasta i tam cieszyliśmy się z naszymi fanami. To znaczy: nie chodziło tylko o wygraną nad Crveną Zvezdą. Kilka miesięcy temu, przez to, że wirus przerwał ligę, która później nie została dokończona, nie było okazji do fety. Teraz jednak odrobiliśmy to z nawiązką.- Przeszedł pan z Omonią już trzy rundy. Za każdym razem do rozstrzygnięcia była potrzebna dogrywka, a wczoraj nawet karne. Pan to robi specjalnie? Taka pańska taktyka?- (śmiech). Nie, chodzi o coś innego. Omonia nie ma wielkiego doświadczenia w pucharach, to dla nas nowe terytorium, musimy więc poruszać się po nim bardzo ostrożnie. Uważamy więc, aby nie stracić gola w 90 minutach, bo o odrobienie strat mogłoby nam być wtedy ciężko. Graliśmy przecież z zespołem teoretycznie lepszym od nas, bo za taki trzeba uznać Crvenę Zvezdę. A więc ostrożność przede wszystkim. Poza tym, jeśli chodzi o wczorajszy mecz, to graliśmy na przykład gorzej niż z Legią. Mam wrażenie, że wpływ miała na to temperatura. Gdy zaczynaliśmy mecz, było 31 stopni. Gdy kończyliśmy karne - około 28. W dogrywce oba zespoły były już zmęczone.Czy Maciej Skorża krąży wokół Łazienkowskiej? Czy Aleksandar Vuković może czuć się bezpiecznie?
- Jak pan wtedy panuje nad emocjami, gdy jest dogrywka, karne? Pewnie pomagają lata spędzone w Manchesterze United, czy generalnie kariera na wysokim poziomie...- Pamiętajmy, że od kilkunastu lat jestem już trenerem, więc oswoiłem się i z tego typu emocjami. A na przykład wygrana po karnych smakuje najlepiej. Natomiast porażka po jedenastkach to najgorsze możliwe uczucie. Na szczęście wczoraj zasmakowałem tego pierwszego.- Mecz był transmitowany przez polską telewizję, a w internecie mnóstwo pochwał pod pańskim adresem. Pierwsza z brzegu: "Jego Wysokość Henning Berg". Cieszy to dodatkowo?- Pewnie, że cieszy. Mam w końcu świetne wspomnienia z Polski, z Legii... Mistrzostwo kraju, dwa razy faza grupowa Ligi Europy, mógłbym wymieniać bardzo, bardzo długo. OK, końcówka nie była taka jak bym sobie wymarzył, ale to może raptem trzy tygodnie. Tych świetnych wspomnień mam o wiele więcej.Andrzej Kostyra ostro o krytyce gwiazdy Legii: skaczą na niego jak...
- A niedawna wygrana nad Legią sprawiła, z oczywistych powodów, większą satysfakcję, czy niekoniecznie? I w ogóle: jak pana potraktowano w Warszawie? Jak starego przyjaciela, czy...- Jak starego przyjaciela. Dostałem nawet koszulkę Legii z moim nazwiskiem i numer z czasów gry w piłkę. Legia to dobrzy ludzie, właśnie tacy tam pracują, tacy ją tworzą. To był emocjonujący powrót, choć wiadomo było, że w trakcie meczu staliśmy się na chwilę oponentami. W każdym innym spotkaniu życzyłbym Legii i będę życzył, żeby wygrała.- Mówił pan o braku doświadczenia Omonii w pucharach, a tymczasem jesteście już tylko o krok do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jak to robicie?- Dobieramy odpowiednią taktykę, jesteśmy też bardzo dobrze przygotowani fizycznie. Podstawowy cel, czyli faza grupowa Ligi Europy, po raz pierwszy w historii klubu, została już osiągnięta, ale chcemy podnieść sobie poprzeczkę, nie mamy nic do stracenia. Choć wiemy, że skala trudności rośnie. Crvena Zvezda była lepsza od Legii, a Olympiakos jest lepszy od Crvenej Zvezdy. Ale spróbujemy. - Wiem, że to nie jest pytanie na teraz, ale wyobraża pan sobie powrót do Legii?- To prawda, to nie na teraz. Legia jest bliska mojemu sercu, po tym co razem przeżyliśmy, ale równie bliska jest teraz Omonia. Świetnie mi się współpracuje z prezesem, dyrektorem, mamy fantastycznych kibiców, piłkarsko idziemy do przodu. Moje miejsce teraz jest właśnie tutaj. A co do przyszłości? Nikt nie wie co przyniesie.Legia Warszawa dopięła hitowy transfer. Joel Valencia wraca do Polski!