UEFA ukarała Legię zamknięciem stadioniu na jeden mecz Ligi Mistrzów, ale do wczoraj w klubie wciąż wierzono, że odwołanie od tej decyzji przyniesie efekt i hitowe starcie z Realem Madryt jednak obejrzą kibice. Nic z tego. Zostało ono odrzucone, i choć warszawski klub ma jeszcze możliwość apelacji, to nie jest przesądzone, czy w ogóle z niej skorzysta. Wszystko wskazuje więc na to, że obiekt przy Łazienkowskiej podczas meczu z "Królewskimi" będzie świecił pustkami.
Wszystko to kara za incydenty, do jakich doszło podczas pierwszego spotkania Champions League przeciwko Borussii Dortmund. Fani mistrzów Polski rzucali na boisko różne przedmioty, odpalili środki pirotechniczne, a przede wszystkim przedarli się pod sektor gości, gdzie doszło do awantury i zadymy. Te oraz inne ekscesy, a także fakt, że w przypadku Legii była to recydywa zdecydowały o tym, że UEFA postanowiła zamknąć stadion.
Mecz z Realem miał z wysokości trybun śledzić komplet, czyli ponad 30 tysięcy widzów. Wejściówki rozeszły się błyskawicznie, ale teraz fani i tak spotkania nie zobaczą. Czy będzie więc możliwość zwrócenia biletów? Otóż przedstawiciele klubu już wczoraj zapowiedzieli, że Legia odda pieniądze tym kibicom, którzy podczas spotkania z Realem mieli być na stadionie. Nie jest to jednak proste, bo wejściówki były nabywane w ramach pakietów na trzy mecze w Lidze Mistrzów, stąd też potrzebne są odpowiednie wyliczenia. Pewne jest jednak, że wkrótce klub poda oficjalny komunikat dotyczący tego problemu, a wszyscy kibice dostaną z powrotem pieniądze za bilety.