Przed spotkaniem Legii z Realem w Madrycie w okolicy Estadio Santiago Bernabeu doszło do zamieszek i awantur z udziałem kiboli warszawskiego klubu, którzy starli się z miejscową policją. Na skutek tych wydarzeń kilka osób zostało rannych, zatrzymano też tych najbardziej agresywnych chuliganów. Przedstawiciele Legii natychmiast poinformowali, że zmieniają zasady dystrybucji biletów na mecze wyjazdowe i przyznali, że spodziewają się kar ze strony UEFA. Nawet tych najdotkliwszych, czyli wykluczenia z rozgrywek Ligi Mistrzów.
Ale wiele wskazuje na to, że nic takiego się nie wydarzy. Biuro prasowe UEFA poinformowało, że wszelkie wydarzenia mające miejsce poza stadionem nie znajdują się w jurysdykcji organizacji i nie będą wyciągane konsekwencje z nimi związane. Żadne informacje dotyczące awantur przed stadionem nie zostały zawarte w oficjalnych meczowych raportach, a trzeba też przyznać, że znajdujący się na trybunach fani Legii zachowywali się wzorowo dopingując przez całe spotkanie.
Poza powyższym oświadczeniem biura prasowego nie ma też żadnych informacji dotyczących tego, by Komisja Dyscyplinarna UEFA miała po raz kolejny wszcząć postępowanie wobec Legii. Oznacza to, że klub zapewne tym razem uniknie kary, chociaż jego przedstawiciele wciąż są pełni obaw - Regulamin Dyscyplinarny UEFA nie pozostawia żadnych wątpliwości. Na podstawie Art. 16 pkt. 1 klub może być pociągnięty do odpowiedzialności za wydarzenia, które mają miejsce na stadionie oraz wokół stadionu - przyznał na briefingu prasowym dyrektor klubu ds. PR i komunikacji Seweryn Dmowski.
Kibole, którzy brali udział w zamieszkach, kary jednak nie unikną. Ci, którzy zostali zatrzymani, staną wkrótce przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości.