Mecz Liverpool - FC Porto zakończył się wynikiem 2:0. Mimo takiego rezultatu, "The Reds" raczej nie mogą być pewni, że już awansowali do półfinału Ligi Mistrzów 2018/19. Choć na papierze wydają się zespołem lepszym i bardziej doświadczonym niż Portugalczycy, to pierwsze spotkanie na Anfield pokazało, że "Smoki" mogą być naprawdę groźne. Przyjezdnych nie podłamały szybko stracone dwa gole. Już w 5. minucie gry na listę strzelców wpisał się Naby Keita. Gdy 20 minut później na 2:0 dla ubiegłorocznego finalisty LM podwyższył Roberto Firmino, wydawało się, że czeka nas bardzo jednostronny dwumecz. Późniejszy fragment pokazał, że takie myślenie było bardzo błędne, ponieważ ekipa z Portugalii nie złożyła broni tak szybko.
Porto konsekwentnie dążyło do odrobienia strat i dwa razy było naprawdę blisko. Najpierw Moussa Marega pomylił się w doskonałej sytuacji. Napastnik gości nie potrafił wykorzystać okazji sam na sam, gdy stanął oko w oko z golkiperem gospodarzy - Alissonem Beckerem. Niedługo później doszło do sporej kontrowersji. Piłkę we własnym polu karnym zagrał Trent Alexander-Arnold, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie "jedenastki". Po chwili, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, w kolejnej świetnej sytuacji znalazł się Marega. Znowu jednak fatalnie skiksował. Liverpool ma po pierwszym meczu zaliczkę, która w teorii daje mu komfort. W praktyce jednak, wtorkowy bój pokazał, że Anglicy muszą mieć się na baczności.
Skrót meczu Liverpool - Porto [WIDEO]
Polecany artykuł: