Po przegranym meczu (w pierwszym półfinałowym meczu Ligi Mistrzów Barca przegrała z Interem 1:3) zawodnicy często narzekają na arbitra, szukaja w jego zachowaniu usprawiedliwienia dla własnych niepowodzeń. Ale Olegario Benquerenca rzeczywiście przesadzał z używaniem gwizdka.
Ten 41-letni Portugalczyk prowadził do tej pory 11 meczów w Champions League i nie miał opinii "aptekarza". Ma za to za sobą bardziej tragiczne wspomnienie. 25 stycznia roku 2004 Benquerenca prowadził w Guimaraes spotkanie miejscowej drużyny z Benfiką i bardzo nie podobało mu się zachowanie węgierskiego piłkarza Mikosa Fehera. Arbiter parę razy go napominał i w końcu pokazał mu żółtą kartkę. Kilkadziesiąt sekund później Feher upadł na murawę i zmarł na atak serca. Okazało się, że jego niezborne ruchy w trakcie gry wywołane były arytmią serca.
Benquerence wypominano, że "doprowadził zawodnika do śmiertelnego ataku", co nie było prawdą, ale zła opinia temu sędziemu towarzyszyła długo.